Reklama

Talaga: Potrzebujmy też żołnierzy europejskich

Przed szczytem NATO

Publikacja: 19.04.2016 19:31

Talaga: Potrzebujmy też żołnierzy europejskich

Rosyjskie prowokacje na Bałtyku i zapowiedź minister obrony Niemiec, że w Polsce nie powstaną stałe bazy NATO, nie powinny w najmniejszym stopniu osłabić naszej determinacji przed szczytem paktu w Warszawie. Niemało pozostało do uzgodnienia, szczególnie w sprawach stałej obecności wojsk europejskich na wschodniej flance sojuszu i pomocy dla Ukrainy. Są one kluczowe dla naszego bezpieczeństwa, a niestety, panuje wokół nich wymowne milczenie.

Im bardziej prowokują Rosjanie, w dodatku tak blisko polskich granic, tym bardziej uzasadniona jest nasza argumentacja. Można by wręcz rzec – czyńcie tak dalej. Od dawna wiemy też, że ani Europejczycy, ani Amerykanie nie chcą stałych baz w Polsce. Przestrzeganie Aktu Stanowiącego Rosja–NATO z 1997 r. jest już teraz bardziej pretekstem niż rzeczywistym powodem. Stałe bazy są zbyt drogie w utrzymaniu i w dodatku mało efektywne ze strategicznego punktu widzenia, skuteczniejsza i tańsza jest zbrojna obecność rotacyjna. Ważne, by była i by trwała jak najdłużej.

Przed gmachem MON w al. Niepodległości elektroniczny zegar odlicza dni, godziny i sekundy do lipcowego szczytu NATO. Coraz ich mniej. Wiemy już, że Amerykanie rozmieszczą w naszej części Europy w pełni wyposażoną brygadę pancerną, która pozostanie tu długo. Dodatkowo USA zgromadzą w Niemczech, Belgii i Holandii wyposażenie dla kolejnej ciężkiej brygady, której żołnierze mogą zostać przesłani do Europy w krótkim czasie. Zapewne także Brytyjczycy umieszczą jakieś siły rotacyjne w państwach bałtyckich, szczególnie w Estonii.

Skoro obecność Amerykanów jest już „zaklepana", a Brytyjczyków wielce prawdopodobna, warto zapytać o kontynentalnych Europejczyków, szczególnie Niemców i Francuzów. Gdzie są ich deklaracje o przesunięciu żołnierzy do Polski?

Berlin i Paryż uznają nasze obawy przed rosyjską agresją za uzasadnione i nie kontestują ciągłej, rotacyjnej obecności sił NATO na wschodniej flance, nie kwapią się jednak do wysyłania tam własnych oddziałów. Owszem, angażują się w siły bardzo szybkiego reagowania, tzw. szpicę, oraz zwiększanie gotowości bojowej powiększonych Sił Odpowiedzi NATO, ślą formacje na manewry na wschodzie (w 2015 r. w Polsce ćwiczyło ponad 2000 żołnierzy Bundeswehry), ale to wciąż nie to samo co ciągła obecność.

Reklama
Reklama

W wypadku konfliktu zbrojnego na większą skalę Polska nie zdoła się sama obronić, naszym elementarnym interesem jest to, by od pierwszego dnia miał on charakter kontynentalny, a nie lokalny. Był wojną z NATO, a nie tylko z Polską.

Stanie się tak, gdy atak uderzy nie tylko w Wojsko Polskie, ale również w siły sojusznicze stacjonujące na naszym terytorium. Słowem, będzie z automatu konfliktem kontynentalnym wraz z pierwszym zabitym w Polsce Amerykaninem, Brytyjczykiem, Francuzem czy Niemcem. Wygląda jednak na to, że ani Berlin, ani Paryż nie chcą, by ich żołnierze byli taką „przynętą", co każe Polakom patrzeć sceptycznie na wolę obu tych stolic do kolektywnej obrony od razu, od pierwszego dnia wojny.

Kolejna trudna sprawa do załatwienia na szczycie to pomoc NATO dla Ukrainy. Nie chodzi o sojusz wojskowy, ale szkolenie armii do natowskich standardów i dostawy broni, szczególnie przeciwpancernej. Sprawy przybrały tu marny obrót. Nawet Polska nie dąży do wypełnienia zachodnim sprzętem luk w ukraińskim uzbrojeniu. Kraje NATO przysłały noktowizory, pojazdy opancerzone, kamizelki kuloodporne, nawet systemy naprowadzania ognia artyleryjskiego oraz instruktorów, ale to za mało.

Silna, dobrze uzbrojona Ukraina jest kluczowym elementem dla bezpieczeństwa Polski. NATO musi jej pomagać w podnoszeniu zdolności bojowej armii, planowaniu militarnym, reformie systemu dowodzenia i dostawach sprzętu. Źle by się stało, gdyby ta kwestia została na szczycie zamieciona pod negocjacyjny stół.

Jeśli Polska ugra na szczycie te dwie sprawy – ciągłej obecności sił francuskich i niemieckich oraz pełnowymiarowej pomocy dla armii ukraińskiej – będziemy mogli z czystym sumieniem otwierać szampana.

Autor jest dyrektorem ds. strategii Warsaw Enterprise Institute, doradcą firm zbrojeniowych

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Reklama
Reklama