Sophia miała szczęście. 55-letnia kobieta mieszka w Missouri City, dzielnicy, która została w stosunkowo niewielkim stopniu dotknięta przez nawałnicę. Ale 100 tys. innych domów stoi w brązowej brei, która miejscami sięga kilka metrów.
Kiedy huragan Harvey uderzył w miniony piątek, burmistrz Sylvester Turner zaapelował do mieszkańców, aby nie ruszali się z domów. Chciał uniknąć paraliżu siedmiomilionowej metropolii. Ale przecież nie mógł się spodziewać, że oberwanie chmury po sześciu dniach będzie trwało, pozostawiając średnio 130 cm opadów. To więcej wody, niż 12 lat temu niósł huragan Katrina w Luizjanie, absolutny rekord w historii kontynentalnych Stanów Zjednoczonych.
Dorobek życia
– Ludzie nie wiedzą, co robić: pilnować dobytku ryzykując, że jeśli poziom wody będzie nadal się podnosił, nikt już im nie zdąży pomóc, czy uciec już teraz, pozostawiając dorobek życia bez opieki. Wielu nie ma ubezpieczenia, a w nocy zaczęli grasować złodzieje. Burmistrz wczoraj wprowadził od jedenastej do piątej godzinę policyjną, może to coś pomoże – mówi „Rzeczpospolitej" Sophia, która zgłosiła się do Christian Rescue Mission przy Hadley Street, aby nieść pomoc poszkodowanym. – Kierujemy ich do Centrum Kongresowego George'a R. Browna, tam dostają jedzenie, ubrania, zabawki dla dzieci.
Władze szacują, że pomocy będzie potrzebowało co najmniej 450 tys. osób. Bilans ofiar śmiertelnych, na razie 22 osoby, też może pójść w górę, bo policja otrzymuje sygnały o wielu zaginionych.
Kandy, pielęgniarki ze szpitala Ben Taub, opisuje jeszcze trudniejszą sytuację.