Wynik referendum w Irlandii jest wykorzystywany przez „aborcyjną międzynarodówkę" do udowadniania, że cały świat tkwi w historycznym determinizmie. Nakazuje on kolejnym narodom rozszerzać prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, a od tej drogi nie ma odwrotu. Także w Polsce pojawiły się głosy, że i u nas muszą zajść te same mechanizmy, bo jesteśmy podobni do społeczeństwa Zielonej Wyspy i znajdujemy się na tym samym kursie.
Jest to teza całkowicie błędna. Cywilizacyjna katastrofa w Irlandii ma swoje głębokie przyczyny i jest efektem trwającego wiele lat procesu. Faktycznie próbuje się go powtórzyć w naszym kraju, jednak jak dotąd Polska aktywnie sprzeciwia się aborcyjnym trendom. Dzieje się tak w dużej mierze dlatego, że polscy obrońcy życia robią to, co uznają za słuszne i przybliżające do zakazu aborcji, a nie to, co dyktuje im – choćby i udając życzliwość – aborcyjne lobby.
Przykładem jest asertywne działanie proliferów w postaci stawiania postulatu politycznego. Na przestrzeni ostatnich siedmiu lat polskie społeczeństwo pięciokrotnie jasno opowiedziało się po stronie życia, angażując się w obywatelskie inicjatywy ustawodawcze o zakazie aborcji. Suma podpisów we wszystkich kampaniach sięgnęła 3 mln, a odrzucanie przez Sejm jednego projektu nie powodowało zaniku antyaborcyjnej działalności. Jasne żądanie poparte podpisami oraz akcjami towarzyszącymi zbiórkom i przechodzeniu projektów przez parlament było czymś zupełnie innym niż swoisty plebiscyt w postaci irlandzkiego referendum. Tam już w samym pytaniu kwestionowano, czy państwo powinno uznać prawa człowieka wobec poczętych dzieci.
Irlandia nie jest katolicka
Irlandia przegrała nie pomimo tego, że jest katolicka, ale właśnie dlatego, że od dawna katolicka nie jest. Tamtejszy Kościół w przedreferendalnej kampanii przypominał ewangeliczną sól, która utraciła smak.
Wielu przedstawicieli kleru nie mówiło prawdy z obawy, aby kogoś nie obrazić, dbało, aby wypowiadać się miło i tolerancyjnie, poddało się dyktatowi politycznej poprawności. Oczywiście były tu wyjątki, niektórzy księża i hierarchowie jasno wzywali do głosowania za utrzymaniem zakazu aborcji. Prymas Irlandii abp Eamon Martin przekonywał, aby iść do referendum i opowiedzieć się za życiem.