[b]Rz: Pana komentarz w „Niezawisimej Gaziecie” był jedną z nielicznych w Rosji reakcji na to, że prezydent Miedwiediew nie pojechał na obchody wyzwolenia Auschwitz.
Stanisław Minin: [/b]Jeśli władza mówi w kółko o „świętej pamięci” wojny i jej ofiar, chciałoby się też zobaczyć konkretne czyny. Przy każdej okazji słyszymy o tym, że należy walczyć z fałszowaniem historii i pomniejszaniem roli ZSRR w zwycięstwie nad Trzecią Rzeszą. Trudno sobie wyobrazić bardziej odpowiednią okazję niż rocznica wyzwolenia Auschwitz przez sowieckich żołnierzy, by pokazać, że ta pamięć rzeczywiście jest dla nas ważna. I co? Miedwiediew do Auschwitz nie pojechał. To świadczy o tym, że oni sami nie wiedzą, co robią. Nie ma w tym logiki.
[b]Mówi pan o „nich”. Tymczasem widać pewne różnice w tym, co premier Putin i prezydent Miedwiediew mówią o historii. Miedwiediew zdecydowanie wypowiedział się przeciwko usprawiedliwianiu stalinowskich represji.[/b]
Tak, a niedługo potem premier mówił o tym, jak Stalin zastał Rosję drewnianą, a zostawił murowaną. Putin, Miedwiediew, cała rosyjska elita mówi to, co uważa za stosowne w danym momencie. To nie są przejawy przemyślanej i konsekwentnej polityki. Trzeba udobruchać antystalinowskich intelektualistów? – Miedwiediew potępi represje. Trzeba zadowolić szerokie grono apologetów Stalina? Putin przypomina o jego zasługach, przestrzegając przed „jednoznacznymi ocenami”. Nasze elity nie są zresztą prostalinowskie. One są po prostu populistyczne.
[b]Mam wrażenie, że w przypadku Auschwitz z głosami polityków współgrał głos mediów.[/b]