Wichura wyrywała z korzeniami stare drzewa w ogrodzie wersalskiego pałacu. Zrywała dachy z domów, przewracała samochody i znaki uliczne. Sparaliżowała ruch pociągów i samolotów w kilku krajach. Sama Air France odwołała 100 lotów.
Najwięcej ofiar – ponad 40 – było we Francji, gdzie pędzące z prędkością 150 kilometrów na godzinę ośmiometrowe fale uderzyły w zachodnie wybrzeże. Mieszkańcy w popłochu uciekali na dachy swoich domów. Ratowały ich helikoptery.
– Ostrzegano nas, ale nie przypuszczałem, że do tego dojdzie – mówił 62-letni Jean-Francois Dikczyk, któremu fala morska wdarła się przez okno do domu. – Moja niepełnosprawna, 83-letnia matka o mało nie umarła. Spała na parterze, a jej materac pływał. Razem z synem zdołaliśmy wciągnąć ją na górę.
Większość ofiar we Francji to osoby, które się utopiły we własnych domach. Tylko w jednym mieście l’Aiguillon sur Mer zginęło 25 mieszkańców.
Wczoraj nawałnica ruszyła w kierunku Niemiec, Belgii, Holandii i Danii. We Frankfurcie zginął mężczyzna, który wyszedł na spacer do lasu, w Bergheim – kobieta, która uprawiała jogging. Oboje przygniotły drzewa. Podobny przypadek był w Belgii, ale też wcześniej w Hiszpanii, gdzie drzewa runęły na samochody zabijając dwie osoby. W Portugalii gałęzie przygniotły 10-letnie dziecko.