Dopiero w styczniu zmniejszyła się różnica między cenami luksusowych modeli w Niemczech i Polsce. Część klientów, zachęcona reklamami niemieckich dilerów, jeździła po nowe samochody za granicę. Niemieckie salony zatrudniały nawet mówiących po polsku sprzedawców i w ramach zakupu zapewniały klientom nocleg w dobrym hotelu.
Prezes BMW Polska Erich Papke ocenia, że nawet do pięciu procent polskich klientów szukało tańszych aut za zachodnią granicą. Zauważył też, że wzrost prywatnego importu widoczny był w drugiej połowie ubiegłego roku, gdy z powodu mocnego złotego niemieckie ceny stały się atrakcyjniejsze. Podobny problem z ucieczką klientów mieli też pozostali importerzy luksusowych samochodów i dlatego na początku stycznia obniżyli ceny. Według danych PZPM ilość importowanych przez prywatne osoby aut mających do jednego roku wzrosła w styczniu 2008 roku o 44 procent w stosunku do stycznia 2007 roku.
Mercedes podaje, że klasa A 200 CDI jest tańsza dzięki temu o ok. 4,8 tys. zł, klasa C 200 CDI o 11,7 tys. zł, a klasa S nawet o 23 tys. zł. Obniżki przyniosły oczekiwany skutek. – W salonach zwiększył się ruch. Na ilość wydań samochodów to się jeszcze nie przełożyło, ale wzrosła liczba zamówień – informuje przedstawiciel Kulczyk Tradex, importera audi, Leszek Kempiński.
Obniżki cen zwiększyły też ruch u dilerów BMW. – W salonach jest więcej kupujących i nabywcy przestali narzekać, że mamy zbyt wysokie ceny – mówi Papke. Zainteresowanie klientów jest tak duże, że szef BMW Polska wręcz żałuje, iż obniżkę od 6 do 7 procent wprowadził tak późno.
Mercedes podaje, że w styczniu tego roku sprzedał 16 procent aut więcej niż w ubiegłym. Sprzedaż BMW wzrosła o 53 procent. Jednak prezes Papke przestrzega przed wyciąganiem z tego zbyt daleko idących wniosków. Mówi, że mogą być one spowodowane wyprzedażą rocznika 2007. Na to wskazują też dilerzy np. Lexusa.