– Zachwyciłem się tym tekstem od razu, po pierwszej lekturze – mówi reżyser. – Pomijając fakt, że jest pięknie napisany i porusza tematy, po które rzadko sięgają współcześni dramaturdzy, był odpowiedzią na moją niespełnioną od wielu lat potrzebę znalezienia współczesnego ekwiwalentu moralitetu lub misterium. Tekst Stasiuka, podobnie jak tamte formy, zderza naszą rzeczywistość ze światem pozaziemskim.
Akcja rozgrywa się na przełomie XX i XXI wieku na pograniczu polsko-niemieckim. Polski złodziej samochodów zostaje zastrzelony przez niemieckiego jubilera podczas próby kradzieży jego majątku. Nieżywy rozmawia ze swoją duszą, która wyzywa go od idiotów i nie chce mieć z nim nic wspólnego.
– W średniowiecznych dialogach opisujących kłótnie duszy z ciałem ostatecznie okazywało się, że ciało ma rację, oskarżając duszę o wszystkie grzechy i uleganie popędom. Na duszę spadała odpowiedzialność i to ona ponosiła konsekwencje – dodaje Andrzej Bartnikowski. – U Stasiuka nie ma znaczenia, po czyjej stronie leży wina. Autor pokazuje, że nawet po śmierci nie jest za późno na zmianę, pod warunkiem że człowiek przestanie skupiać się wyłącznie na sobie Jubiler, którego serce nie wytrzymało mocnych wrażeń, przechodzi operację w prywatnej klinice. Dostaje nowe serce, należące wcześniej do zabitego przez niego złodzieja. Jubiler zmartwychwstaje, ale nie wie już do końca kim jest – Niemcem czy Polakiem, złodziejem samochodów czy statecznym obywatelem, gotowym bronić swej własności.
– Stasiuk zderza rzeczy śmieszne z poważnymi – mówi Bartnikowski. – Pokazuje rzeczywistość w ciągłym ruchu, niczym w średniowiecznym tańcu śmierci. Można by powiedzieć, cytując Rabina Nachmana, że ten „świat jest jak wirujący krążek”. Ludzie zmieniają się w anioły, anioły w ludzi. Nic nie jest stałe.
Tragifarsa Andrzeja Stasiuka, reż. Andrzej Bartnikowski, wyk. Artur Pontek, Iza Kuna, Artur Janusiak