Czterometrowe fale przetaczające się przez Long Island, gwałtownie omywające Wyspę Wolności (tę od Statuy), wdzierające się na wysokość Wall Street i pustoszące okoliczne wybrzeża – to nie tylko fantazja scenarzystów filmu “Pojutrze”. Okazuje się, że Nowy Jork, a właściwie skrawek lądu, na którym stoi dziś metropolia, przed około 2300 laty doświadczył już niszczycielskiej siły tsunami. O odkryciu śladów dawnej katastrofy donosi serwis BBC.
[srodtytul]Sztorm to za mało[/srodtytul]
O dziwnych znaleziskach w osadach przybrzeżnych informowało kilka zespołów badaczy. Scenariusz wskazujący na tsunami jako pierwszy przedstawił dr Steven Goodbred z Vanderbilt University, który analizował osady z odwiertów ziemnych z okolic Long Island. Wśród charakterystycznych dla tych okolic mułów naukowiec natknął się na 20-centymetrową warstwę piasku i kamieni, niekiedy osiągających rozmiary ludzkiej pięści.
– Do przetransportowania takiego materiału skalnego potrzeba wody pędzącej z prędkością ponad metra na sekundę – mówi dr Goodbred. – Jest mało prawdopodobne, by wystarczył do tego zwykły sztorm.
Najbardziej pasującym scenariuszem okazało się tsunami. Dzięki datowaniu metodą radiowęglową badacz obliczył, że osady liczą około 2300 lat. Okazało się, że z tego samego okresu pochodzi wiele innych nietypowych znalezisk wydobywanych spod dna rzeki Hudson i wybrzeży Long Island. Interesujące były zwłaszcza kule z czerwonej gliny znalezione przez dr Cecilię McHugh z Queens College w Nowym Jorku. Ich skład wskazywał na morskie osady bogate w żelazo, kulisty kształt był zaś zasługą gwałtownych ruchów wody. Badaczka nie ma wątpliwości, że to owoc tsunami, tej samej siły, która zagnała na ląd znaleziska dr. Goodbreda.