O odkryciu Anusza poinformowała “Polityka”. Poseł PiS związany ze środowiskiem Radia Maryja według zapisów ewidencyjnych miał się posługiwać pseudonimami TW Mieczysław oraz TW Przemek i donosić SB na działaczy Niezależnego Zrzeszenia Studentów, m.in. Mariusza Kamińskiego, obecnego szefa CBA, i Pawła Lisickiego, dziś redaktora naczelnego “Rz”.

Sprawę badał już wcześniej pion lustracyjny IPN. We wrześniu 2008 r. uznał, że nie ma wystarczających dowodów, iż poseł PiS złożył fałszywe oświadczenie lustracyjne. Prócz zapisów ewidencyjnych prokuratorzy odkryli w dokumentach funduszu operacyjnego, że Kowalski miał za współpracę pobierać od SB wynagrodzenie. Nie zachowała się jednak ani jego teczka personalna, ani teczka pracy, gdzie powinny być gromadzone pokwitowania. W tej sytuacji śledczy uznali, że nie ma szansy, by przed sądem utrzymać oskarżenie.

Prokurator Jarosław Skrok, który badał wtedy przeszłość Kowalskiego, twierdzi, że nie znał dokumentów odkrytych przez Anusza. – Z całą pewnością nie dysponowałem teczką o kryptonimie “Banan” dotyczącą Marcina Mellera (dziś naczelny “Playboya”, w 1988 r. SB go zatrzymała z ulotkami) czy też sprawy rozpracowania Mariusza Kamińskiego – mówi “Rz” Skrok. Dodaje, że większość teczek, w których mogły być przechowywane donosy Kowalskiego, uległa zniszczeniu.

– Jeżeli historycy odnaleźli nieznane nam wcześniej dokumenty, sprawa może zostać wznowiona – zapowiada prokurator Jacek Wygoda, szef pionu lustracyjnego IPN.

– Publikacja “Polityki” to kłamstwo – mówi “Rz” Bogusław Kowalski. – Rozważam wytoczenie jej autorowi procesu o zniesławienie.