Równolegle z imprezami, podczas których mistrzem ceremonii jest wyłącznie didżej – i to na nim skupia się cała uwaga odbiorców – rozwijają się inne, organizowane przez przyjaciół i znajomych.
– Wokół takich pomysłów jak 101 Projekt, na który składają się trzy osoby, skupia się grupa znajomych, blogerów, ludzi poznanych w sieci. I to środowisko cały czas się rozrasta – mówi Dudekk.
101 Projekt przygotowuje cykliczne imprezy. Sami jego członkowie nie grają, a tylko zapraszają artystów z różnych dziedzin, by wzięli udział w tym, co organizują. – Jest wśród nich człowiek z ASP, który przygotowuje jakieś wystawy, są tu osoby zajmujące się wizualami. I oczywiście zaproszeni didżeje zapewniający muzykę.
Teraz nie wystarczy, żeby didżej przyszedł i puścił muzykę. Musi zaangażować się bardziej niż dotychczas. Obecnie kolektywy didżejskie działają z pomocą ludzi z innych dziedzin artystycznych. I dzięki temu scena klubowa się zmienia, poszerza, rozbudowuje – dodaje Tomasz Dudek.
Dobrym przykładem takiej artystycznej ekipy współpracującej z innymi są twórcy cyklu „Sorry, Ghettoblaster”. Oni mają już swoich wiernych fanów.