[b]Czy jeżeli będzie taka potrzeba, jest pan gotów wystartować w wyborach prezydenckich?[/b]
Oczywiście. Jestem patriotą w starym stylu – jeżeli będę widział, że coś można zrobić, że jestem potrzebny i mam szansę na wygraną, to nikt mnie nie utrzyma. Mało tego, wystawię się, nawet jeżeli nie będę miał większych szans, ale nikt mi nie powie, że nie próbowałem. Wszystko, oczywiście, zależy od sytuacji. W poprzednich wyborach nie startowałem, bo wiedziałem, że nic się nie da zrobić.
[b]Co pan sądzi o Libertasie po przegranych przez to ugrupowanie wyborach do europarlamentu?[/b]
Z tymi ludźmi trzeba rozmawiać. Szkoda mi ich‚ bo Declan Ganley to inteligentny facet. On naprawdę chciał coś zrobić. Przecież nie musiał się pchać do polityki‚ miał pieniądze. Teraz też nie powinien rezygnować. Polityk jest jak sportowiec‚ nie może od razu brać wielkiego ciężaru‚ bo go nie podniesie. Musi trenować i powoli dokładać następne ciężary.
[b]A nie czuje się pan wykorzystany przez polski Libertas do wyborczej gry?[/b]
Mną wszyscy grają: i PO, i PiS, i inni. Wałęsa jest traktowany jak w piłce nożnej. Tylko że ja mam tego świadomość. Pojechałem do Irlandii na spotkanie z Libertasem i powie-działem: „trzeba przyjąć traktat lizboński”, choć odrzucenie traktatu to był najważniejszy punkt ich programu. Nie posłuchali mnie i przegrali.
[b]Mówi pan o konieczności rozmowy z przeciwnikami politycznymi. Gdyby zadzwonił do pana Jerzy Robert Nowak ze środowiska Radia Maryja‚ które najostrzej pana krytykuje‚ zgodziłby się pan na spotkanie?[/b]
Oczywiście! Najbardziej lubię rozmowy z nieprzyjaciółmi, żeby udowadniać swoje racje. Warto się spotkać i dyskutować‚ może kogoś uda się przekonać.
[b]Najpewniej naraziłby się pan na wypowiedzi typu „agent Bolek”‚ „Wałęsa związany z SB”.[/b]
Proszę państwa, w okresie‚ którego „Bolek” dotyczy, byłem przywódcą strajku w stoczni. Zastanawiałem się, jak komunę pogonić. Czy przywódca ma prawo i obowiązek rozmawiać z przeciwnikiem? Nikomu nie wolno, a przywódca musi.
To był strajk‚ a ponieważ nie było organizacji, nie mogłem nikomu dać upoważnień do rozmów. Miałem prawo i obowiązek rozmawiać
A więc rozmawiałem, a na to‚ co esbecy pisali po tych rozmowach, nie miałem żadnego wpływu. Nikt w tamtym okresie nie był przywódcą takim, jak ja byłem, i dlatego nie rozumie mojej gry. A ja „pograłem” z SB‚ wyszkoliłem się i po dziesięciu latach rozwaliłem komunizm. Wałęsa tym kierował, nikt inny!
[b]Czuje się pan skrzywdzony zarzutami o współpracę z SB?[/b]
Nie! Ja wiem‚ co robiłem. Wiem‚ co musiałem dokonać. Rozegrałem to finezyjnie‚ przeżyłem‚ dobiłem komunizm i to się liczy.
[b]Wielu ludzi najbardziej ma panu za złe okres prezydentury‚ obalenie rządu Jana Olszewskiego‚ zablokowanie lustracji, czyszczenie swojej teczki.[/b]
Bzdury‚ bzdury! Rząd Olszewskiego był najgorszym rządem z możliwych. To Jan Rokita i spółka chcieli go odwołać. Ja nie byłem tym zainteresowany. Tylko że ten rząd rozpoczął nieprzygotowaną lustrację. Sparaliżowany prezydent‚ rząd‚ a oni ogłaszają lustrację! Bez ordynacji wyborczej‚ bez niczego. To była głupota albo prowokacja obliczona na wywołanie wojny domowej. Oni powinni pod sąd pójść za zdradę. Komuniści i SB tylko czekali, żeby nas rozwalić. Musiałem nad tym zapanować i ciąg dalszy nastąpił. Rozwiązałem to idealnie. A co do moich teczek, to myślicie‚ że ktoś mi dał oryginały? Dostałem kopie z kopii. Te kopie są wciąż dostępne‚ więc jaki problem? Poza tym to nie ja przeglądałem te dokumenty. Robił to Andrzej Zakrzewski. Czy on coś zwinął? Nie przypuszczam. Dziś nie da się tego ustalić‚ bo on już nie żyje. Powtarzam jeszcze raz, te oskarżenia to bzdury.
[b]To dlaczego nie wytoczył pan procesu Sławomirowi Cenckiewiczowi czy Pawłowi Zyzakowi, którzy napisali książki o pana domniemanej współpracy z SB?[/b]
Bo gwiżdżę na to. Historia udowodni‚ że to bzdury. Cenckiewicz jest wnukiem ubeka‚ który mnie prześladował. Czy człowiek z takiej rodziny może zrozumieć prawdziwą walkę?
[b]SLD proponuje, żeby w ciągu pięciu lat zamknąć raz na zawsze proces lustracyjny i niech historycy się tym zajmują. Co pan o tym sądzi?[/b]
Nie wolno dzisiaj zamykać lustracji‚ bo zawsze znajdą się tacy, którzy będą się czepiać. Ile ja już lat walczę z Krzysztofem Wyszkowskim? To trzeba zrobić inaczej – wprowadzić możliwość szybkiego odwołania‚ tak by każdy, kogo obrzucą błotem, mógł wyjaśnić sprawę. A potem otwórzmy akta‚ ujawnijmy wszystko, kto przeżyje, ten żyć będzie.
Ale do dzisiaj nie wymyślono struktur pozwalających na szybkie sprawdzenie tych akt.
[b]PO co jakiś czas zapowiada zmiany w ustawie o IPN. Czy są potrzebne?[/b]
Potrzeba nam przede wszystkim tego, żeby mądrzy ludzie bez emocji spojrzeli na archiwa SB. A co mamy? Wpuszcza się do archiwów wnuków ubeków i oni robią, co im się żywnie podoba – książki piszą‚ wrogów kreują. Mimo tytułów naukowych to nie jest historia, tylko amatorszczyzna.
[b]Podkreśla pan‚ że dziadek Cenckiewicza był rzekomo ubekiem. Ale czy wnuki odpowiadają za grzechy dziadków?[/b]
Zaraz, zaraz! Ja walczyłem o wolną Polskę. I on teraz chce mnie rozliczać? Najpierw niech dziadka rozliczy.
[b]Przyszłoroczna 30. rocznica powstania „S” powinna skłaniać do pojednania środowiska. Ostatnio w swoim blogu napisał pan, że Anna Walentynowicz robiła więcej złego dla „Solidarności” niż SB. Rozważa pan możliwość podania ręki jej i Lechowi Kaczyńskiemu? [/b]
Najpierw niech Anna Walentynowicz pogodzi się ze mną. Przecież ona po pół roku działalności została wyrzucona z „Solidarności”. Robiła krecią robotę i przeszkadzała nam w walce. To nie ja ją wyrzucałem‚ tylko inni. Później proponowałem jej pracę‚ wspólne działania, a ona to odrzuciła. Postawiła na negację. A Kaczyński? Przysięgał‚ że jako prezydent będzie szanował prawo i stał na jego straży. Dopóki sądy nie zmienią wyroku‚ który uznał mnie za pokrzywdzonego przez SB, to powinien to szanować. A jak się zachowuje? O jakim pojednaniu mówimy?
[b]Czyli 30. rocznicę powstania „Solidarności” będzie pan świętował oddzielnie?[/b]
Nie. W tym samym miejscu‚ tyle że ja powiem swoje‚ a Kaczyński powie swoje. A jeżeli spróbuje tego swojego mruczanda o mojej rzekomej współpracy z SB, to ja go nauczę wreszcie porządku.
[b]Prezydent Kaczyński wykonał gest dobrej woli. Zaprosił pana na uroczystości.[/b]
Dopiero na obchody 30. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Czyli za rok, a wcześniej nikt mnie nie zapraszał i sam musiałem chodzić pod pomnik Stoczniowców. Będę na uroczystościach za rok‚ jak dożyję. Będę zachowywał się tak, jak zachowywać się trzeba. Ale nikogo nie zamierzam przepraszać‚ bo to mnie należą się przeprosiny.
[i] —rozmawiali Eliza Olczyk, Wojciech Wybranowski
masz pytanie, wyślij e-mail do autorów [mail=e.olczyk@rp.pl]JarosŁaw KaŁucki[/mail], [mail=w.wybranowski@rp.pl]JarosŁaw KaŁucki[/mail][/i]