[b] Rz: Czy Irlandczycy czują na swoich barkach odpowiedzialność za kierunek, w jakim pójdzie Europa? A może raczej myślą: to nasz kraj, nasz problem, nasze głosy?
Dick Roche:[/b] Przede wszystkim wiedzą, jaką mają odpowiedzialność wobec konstytucji. Dla nich problemem jest więc to, jak się ona zmieni po przyjęciu traktatu lizbońskiego. Rok temu badaliśmy, dlaczego w poprzednim referendum głosowali na „nie”. Okazało się, że wynikało to z obaw, iż zmienione przepisy ograniczą naszą niezależność w ustalaniu podatków i sprawach dotyczących obrony. Warto dodać, że Irlandia jest krajem neutralnym od chwili powstania naszego państwa. Dla Irlandczyków ważna jest również suwerenność w kwestii ochrony życia poczętego oraz prawa do nauki. Dodatkowo wszyscy – niezależnie od tego, czy głosowali na tak, na nie – obawiali się, że w przyszłości możemy nie mieć swojego komisarza. Irlandia jest małym krajem na peryferiach Europy, dlatego nasi obywatele chcą mieć własnego, energicznego komisarza obecnego przy podejmowaniu kluczowych dla nas decyzji.
[b] Jaki wpływ na decyzję Irlandczyków miał wówczas fakt, że ponad 40 procent prasy w Irlandii to gazety brytyjskie, wydawane w kraju tradycyjnie eurosceptycznym? [/b]
Zapewne spory, chociaż zawsze szczycimy się swoją niezależnością.
[b]Dla wielu nowych krajów członkowskich Irlandia jest punktem odniesienia, kiedy rozważają, ile można osiągnąć, mądrze uczestnicząc w integracji. Tym bardziej były one zdziwione waszym „nie” dla traktatu. [/b]