Rz: Z sondażu „Rzeczpospolitej” wynika, że ponad połowa Polaków jest za tym, aby zastąpić krzyż przed pałacem innym symbolem. 22 proc. chce, aby znikł on zupełnie, a 16 proc., by pozostał przed pałacem. O czym świadczą te dane?
Wawrzyniec Konarski: Jesteśmy podzieleni jako społeczeństwo na kanwie różnie interpretowanej symboliki, której w tym przypadku wyrazem stają się krzyż i katastrofa smoleńska. Ta sytuacja pokazuje, niestety, naszą chęć do szukania konfliktów. To jakaś forma wypaczenia polskiego charakteru – mamy większą skłonność do szukania tego, co dzieli, niż tego, co łączy.
Dlaczego dzieli nas nawet krzyż?
Krzyż nie jest wcale symbolem, który zawsze łączył. We wczesnym chrześcijaństwie był niewątpliwie znakiem pojednania. Ale potem w średniowieczu były grupy, np. albigensi, które się nim posługiwały, a zostały wytępione, bo zagrażały dominacji Watykanu. W polskiej tradycji też były przykłady tego, jak krzyż dzielił, np. wiersz: „pod tym krzyżem, pod tym znakiem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
Za późno pojawiło się stanowisko abp. Nycza, grzech zaniechania popełniła też prezydent stolicy