[b]Rz: Księdza parafia jest dziś najszczęśliwsza na świecie. Stąd pochodzi 13 z 33 górników z kopalni San José.[/b]
Ksiądz Adam Bartyzoł: Nie spaliśmy prawie całą noc. Ci, którzy nie pojechali do kopalni, siedzą cały czas przed telewizorami. Ja wróciłem stamtąd dopiero o szóstej rano. Całą noc śledziliśmy akcję na wielkich telebimach. Byliśmy w obozie Nadzieja z bliskimi górników. Przez te dwa miesiące skumulowało się wielkie napięcie emocjonalne, które teraz zamieniło się w wielką radość.
[b]Jak ci skromni, niezamożni ludzie poradzą sobie z międzynarodową sławą, która tak niespodziewanie na nich spadła? Czy będą w stanie wrócić do normalnego życia?[/b]
Boję się tego, bo to prości ludzie, którzy dotąd żyli w bardzo skromnych warunkach. Obawiam się, że ten wstrząs może być mocniejszy od tąpnięcia, które uwięziło ich w kopalni. Świat o nich w końcu zapomni i przyjdzie szarość. Mam nadzieję, że nie zapomną o nich sąsiedzi, bo pomoc sąsiedzka jest tu bardzo namacalna.
Na pewno niektórzy myślą o polepszeniu swojego życia. Chociażby za pieniądze, które już otrzymali. Jeden z najbogatszych ludzi w Chile, właściciel kilku kopalń, dał każdemu czek na 5 milionów pesos. To 17 wypłat chilijskiego górnika.