Według ITAKI problem rozwiązałoby wpisanie do ustawy o policji obowiązku poszukiwania zaginionych jako jednego z zadań policji. Wtedy zgłoszenie o zaginięciu traktowano by z większą odpowiedzialnością.
Innym problemem jest błędna kwalifikacja zaginięcia przez funkcjonariusza. A to od niej zależy rozmiar i zakres podjętych poszukiwań. Jeśli policjant uzna, że istnieje zagrożenie życia i zdrowia, zakwalifikuje zgłoszenie do kategorii I (do sprawy włącza się prokuratura, tzn. od razu zaczyna się śledztwo), a do poszukiwań zostają zaangażowani najlepsi policjanci i psy tropiące. Jeśli stwierdzi, że nie ma zagrożenia zdrowia czy życia, zaliczy je do kategorii II, co oznacza, że wpisze nazwisko do Krajowego Systemu Informacyjnego Policji (KSIP) i ewentualnie rozpyta w środowisku.
Do kategorii I zalicza się m.in. dzieci, niepełnosprawnych i starszych oraz te przypadki, co do których jest pewność, że zniknięcie jest efektem przestępstwa, np. jest uzasadnione podejrzenie porwania. W praktyce policja kwalifikuje większość zgłoszeń do kategorii II.
Prezes Dziurka postuluje więc, by policjanci rzetelniej przeprowadzali wywiad z rodziną, by już na wstępnym etapie stwierdzić, czy zaginięcie jest efektem przestępstwa. ITAKA chciałaby też wprowadzić możliwość zmiany kategorii poszukiwań. Dziś może to zrobić tylko przełożony policjanta po odwołaniu się od decyzji przez zgłaszających zaginięcie. To jednak trwa.
[srodtytul]Policyjna rutyna[/srodtytul]
Przykładem złej kwalifikacji poszukiwanego jest historia zaginionej w połowie lipca 19-letniej Iwony Wieczorek z Sopotu. Policjant uznał, że skoro dziewczyna po kłótni ze znajomymi sama opuściła dyskotekę, przesłanki zagrożenia życia nie zaszły. Dane Wieczorek trafiły do KSIP, policjanci sprawdzili, gdzie logował się ostatnio telefon dziewczyny, spenetrowali rejon, w którym ostatnio ją widziano, i odpytali jej znajomych. Prokuratura wszczęła śledztwo dopiero po prawie trzech tygodniach.