[b]W wyborach samorządowych wypadliście dobrze, ale jedno wam się nie udało – przekonanie do siebie elektoratu miejskiego. [/b]
Jeżeli popatrzeć na liczbę głosów, jakie zdobyliśmy w miastach, to wcale nie jest tak źle. Ale prawdą jest, że w oczach mieszkańców miast dyskredytuje nas sprawa KRUS.
Gdybym był ministrem rolnictwa, to już dawno przeprowadziłbym reformę tego systemu ubezpieczeniowego. Minister Marek Sawicki jest jednym z najlepszych ministrów rolnictwa, lecz ta sprawa jest jego minusem. I nie chodzi o to, by wieś dostała po grzbiecie. Nie w tym rzecz.
Ale im szybciej ktoś usunie te wszystkie raki, które wyrosły na KRUS, tym lepiej. A jeśli nie zrobi tego nasz minister rolnictwa, przeprowadzi to ktoś inny. Nie umiem powiedzieć, dlaczego ta sprawa tak długo trwa. Bo nikt nie ma wątpliwości, że zmiany są konieczne i nieuniknione.
[b]Dlaczego akurat KRUS obniża wasze szanse w miastach? [/b]
Na wielu spotkaniach w miastach słyszałem, że KRUS to jedna ze spraw, które nie pozwalają nam na zdobycie tego elektoratu. A w naszych szeregach też nie ma oporu przeciwko tej reformie.
[b]Ale w tej kadencji jej nie przeprowadzicie? [/b]
Nie, i żałuję tego. Gdybyśmy wcześniej się uporali z KRUS, to byśmy na tym sporo zyskali.
[b]A co będzie po wyborach? [/b]
Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieć ten sam rząd i tę samą koalicję. Bo nawet jeśli Platforma zdobędzie ponad 50 proc. głosów, w co ja osobiście nie wierzę, to i tak będzie potrzebowała koalicjanta. Choćby po to, by mieć na kogo zrzucać winę za ewentualne niepowodzenia.
[b]Wyklucza pan sytuację, że weźmie SLD, a nie was? [/b]
Raczej tak. Gdy tworzyliśmy wspólny rząd, próbowaliśmy namówić PO, by stworzyła koalicję trójczłonową z udziałem SLD. To umożliwiłoby odrzucanie prezydenckiego weta. Ale Platforma to wykluczyła, tłumacząc, że miałaby przez to kłopoty z utrzymaniem jedności w klubie. Nie sądzę, by coś się zmieniło w tym względzie.
[b]Proszę zdradzić, dlaczego nie zdecydował się pan przyjąć propozycji prezydenta Bronisława Komorowskiego, który oferował panu stanowisko ministerialne w swojej kancelarii.[/b]
Byłby to duży zaszczyt. Ale na razie nie mogę sobie pozwolić na takie zaszczyty. Mówiąc serio, byłoby to demobilizujące dla partii. Przed wyborami wszyscy powinni iść w jednym kierunku. A poza tym w partii mogę sobie pozwolić na to, by mówić, co myślę. W Kancelarii Prezydenta obowiązująca jest dyplomacja z najwyższej narodowej półki.
[i]—rozmawiali Eliza Olczyk i Karol Manys[/i]