Jak powiedziała sekretarz stanu USA Hillary Clinton, ludzie Muammara Kaddafiego prowadzą dyskretne poszukiwania miejsca, gdzie pułkownik mógłby ewentualnie udać się na wygnanie. Dyktator nie zamierza ustąpić, niemniej jednak przygotowuje sobie drogę ucieczki, na wypadek gdyby został do tego zmuszony. – To jest takie badanie gruntu: jakie są moje możliwości, gdzie bym mógł pojechać, co bym mógł robić? – mówiła Clinton. Podkreśliła, że Waszyngton przyjąłby z zadowoleniem wyjazd Kaddafiego z Libii.
Szefowa dyplomacji USA poinformowała też, że otrzymała niepotwierdzone informacje o samobójczym ataku lotniczym kilka dni temu na bazę Bab al Azizija w Trypolisie, którego celem był libijski satrapa. Według źródeł arabskich Kaddafi o włos uniknął śmierci, gdy zbuntowany libijski pilot, pułkownik Mohamed Osman, skierował swój samolot na kompleks budynków zajmowanych przez dyktatora i jego otoczenie. Kaddafi opuścił to miejsce 5 minut przed atakiem, w którym miało zginąć 30 osób, w tym jego syn Chamis.
Ofiara wampirów
Wśród państw, w których Kaddafi mógłby znaleźć schronienie, wymienia się najczęściej Zimbabwe, Erytreę, Wenezuelę i Nikaraguę. Zaprzyjaźniony z libijskim przywódcą lider Zimbabwe Robert Mugabe nazwał „krwiożerczymi wampirami" koalicję, która podjęła interwencję w Libii. Dyktator Erytrei Isajas Afewerki wysłał z kolei Kaddafiemu – jak podaje emigracyjny portal erytrejski Assena.com – 200 żołnierzy sił specjalnych do walki z rebelią. Nie wyklucza się, że w razie klęski Kaddafi poleci wraz z nimi powrotnym samolotem do Erytrei.
Naloty koalicji w północnej Afryce potępiło też kilka państw Ameryki Łacińskiej, gdzie Kaddafi ma sporo przyjaciół. – Oni chcą przejąć libijską ropę – powiedział o koalicji prezydent Wenezueli Hugo Chavez i porównał Kaddafiego do bohatera południowoamerykańskich wojen o niepodległość Simona Bolivara. Gdy w Libii wybuchła rewolta, pojawiły się plotki, że libijski lider już uciekł do Wenezueli. Kaddafi powiedział jednak potem, że się tam wcale nie wybiera.
Przeciw operacji „Świt odysei" wypowiedzieli się lewicowi prezydenci Boliwii i Nikaragui – Evo Morales i Daniel Ortega. Ten pierwszy raczej nie przyjmie Kaddafiego, gdyż jednocześnie potępia łamanie praw człowieka przez Trypolis. Ortega, który nazywa Kaddafiego bratem i który otrzymywał kiedyś od Libii znaczną pomoc, byłby jednak do tego skory. Zobowiązuje go chociażby fakt, że jest laureatem Kaddafijskiej Międzynarodowej Nagrody Praw Człowieka, przyznawanej osobiście przez libijskiego przywódcę.