Sławomir Sierakowski: więcej lewicy w PO

W stosunkach polsko-rosyjskich, reformie emerytalnej, w niektórych propozycjach dotyczących służby zdrowia rząd Tuska podejmuje decyzje, które na jego miejscu podjęłaby ekipa socjaldemokratyczna – twierdzi szef „Krytyki Politycznej" w rozmowie z Igorem Janke

Publikacja: 07.04.2011 21:09

Sławomir Sierakowski

Sławomir Sierakowski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

"Rz": Gdzie w polskiej polityce jest dzisiaj najwięcej lewicy?

Sławomir Sierakowski:

Po pierwsze jest jej coraz więcej, a po drugie – istnieje w pewnym rozproszeniu. Coraz więcej jest jej dziś w Platformie Obywatelskiej. Nawet Leszek Balcerowicz mówi publicznie, że PO staje się socjaldemokratyczna i to jest jego główna motywacja do atakowania rządu. Niektóre ostatnie działania Platformy, a nawet język je uzasadniający śmiało można uznać za lewicowe.

A konkretnie?

Choćby ostatnia, bardzo potrzebna nowelizacja przeciwskutecznego prawa o przeciwdziałaniu narkomanii. Ale najbardziej spektakularny przykład to reforma OFE. Dzięki niej odbyła się jedna z najciekawszych debat o polityce gospodarczej, z tematami wykraczającymi daleko poza system emerytalny. Padło w niej wiele socjaldemokratycznych argumentów. Zaczęto znacznie przychylniej mówić o państwie i odważniej krytykować patologie wolnego rynku.

Powody zmiany w OFE nie były ideowe, lecz pragmatyczne. Brakowało kasy w budżecie.

Z pewnością. Choć nawet gdyby kasy nie brakowało, należałoby tę reformę przeprowadzić. A fakt, ze pragmatyk sięga dziś po socjaldemokratyczne narzędzia, to nowość. Jeśli się wczytać w obie części tekstu Donalda Tuska w „Gazecie Wyborczej", to sposób mówienia na przykład o rynku pracy i trudnościach – a nie już tylko o samych zaletach – wynikających z jego uelastyczniania pojawia się w PO po raz pierwszy. Nieuczciwie byłoby na moim miejscu udawać, że się tej zmiany w PO nie dostrzega, choć ani nie czyni ona z Platformy partii lewicowej, ani ze mnie wielkiego entuzjasty rządu Donalda Tuska. W stosunkach polsko-rosyjskich, reformie emerytalnej, w niektórych propozycjach dotyczących służby zdrowia – choćby w ograniczeniu wpływów działalności koncernów farmaceutycznych przez zmiany w systemie refundowania leków – rząd podejmuje decyzje, które na jego miejscu podjęłaby ekipa socjaldemokratyczna. Niestety, rząd równolegle potrafi wystawić pielęgniarki – zawód szczególny i wymagający szczególnej ochrony – na zagrożenie zmuszania ich do samozatrudnienia przez władze szpitali.

W sprawie parytetów czy in vitro Platforma też jest coraz bardziej lewicowa.

Powoli, ale i tu zachodzi zmiana. Jednak zauważmy, że Prawo i Sprawiedliwość zupełnie wycofało się z retoryki prosolidarnościowej. Praktyka zawsze tam była inna, ale dziś nikt nawet nie udaje, że ma pomysł na walkę z ekonomicznym wykluczeniem. Bardziej interesuje ich walka ze śląskością. SLD zaś postanowiło, że lepiej nie wypowiadać się konkretnie, bo to najlepszy sposób na zbieranie tego, co traci Platforma w sondażach. Nie mówiąc o tym, że partia, która wspiera się na takich ludziach jak Włodzimierz Czarzasty, nie zasługuje na miano ani lewicowej, ani poważnej.

SLD z waszego punktu widzenia jest ugrupowaniem niepoważnym?

Partia lewicowa powinna znaleźć pomysł na to, jak oddać media publiczne niezależnej od polityków reprezentacji społeczeństwa, a nie najbardziej ze wszystkich pchać się do gabinetów na Woronicza. Zdobycie władzy politycznej, i to takimi metodami, nie może być jedynym celem partii politycznej. Lewica nie powinna w jednym zdaniu chwalić się, że obniżyła niegdyś podatki, a w drugim obiecywać, że podwyższy podatki. Nie powinna chwalić się nagrodą Business Centre Club dla Leszka Millera, jeśli wcześniej fotografowano się z robotnikami, rozdając im jabłka. To są sprzeczne sygnały. Do dziś SLD nie zgłosiło żadnego programu gospodarczego ani politycznego. Nie wiadomo, kto jest właściwym wyznacznikiem światopoglądu tej partii. Leszek Miller ma zupełnie inne poglądy niż Marek Balicki.

Jak to nie wiadomo? Grzegorz Napieralski. Lewica ma wreszcie realnego lidera.

Partia, nie lewica. W partyjnym systemie wodzowskim Napieralski jest liderem partii. Jeśli ktoś akceptuje obecne standardy polskiej polityki, to Napieralski może mu się podobać. Jeśli ktoś uważa, że realia są do poważnej naprawy, to wobec SLD będzie raczej sceptyczny.

Lewicowe środowisko nie ma więc swojej reprezentacji?

Mamy klasyczne poglądy socjaldemokratyczne. Ale wprowadzenie ich w polskie życie polityczne, po komunizmie i postkomunizmie, jest jednym z najtrudniejszych zadań, jakie można sobie postawić. Fundamentem jest zalegitymizowanie ich w polskiej debacie publicznej. I to robimy. Dziś te poglądy coraz częściej wchodzą do agendy poważnie traktowanej przez wszystkie siły polityczne.

Jak wobec tego zachowacie się w czasie wyborów?

Bardzo prawdopodobne, że zorganizujemy szereg konsultacji społecznych w formie otwartych debat, wywiadów i innych działań w ramach naszych instytucji, do których zaprosimy konkretnych kandydatów startujących w wyborach. W ten sposób wytypujemy polityków, zapewne z różnych ugrupowań, których można uznać za reprezentantów wartości socjaldemokratycznych. I im udzielimy wsparcia.

Komu konkretnie?

Za wcześnie na konkrety. Chcemy z politykami porozmawiać, a przede wszystkim chcemy umożliwić nieudawaną i treściwą rozmowę z ludźmi.

Ale kto jest takim potencjalnym kandydatem.

Na pewno takim człowiekiem jest Marek Balicki. Ciekawa z tego punktu widzenia jest Jolanta Fedak z PSL albo Joanna Kluzik-Rostkowska, gdyby nie fakt, że dała się wciągnąć w rolę, zmuszajacą ją do reprezentowania poglądów, których nigdy nie głosiła. Nie była wcześniej tak stanowczą zwolenniczką wolnego rynku, a w ten sposób się dziś ustawia PJN.

Czyli Kluzik jest ciekawa z powodu jej poglądów obyczajowych?

Tak, i polityki społecznej.

Ale polityka społeczna w wydaniu PJN to zupełnie nowy sposób myślenia, nie bardzo socjaldemokratyczny.

Dlatego nie rozmawiamy o PJN, ale o Kluzik-Rostkowskiej.

Czy w dzisiejszej polityce jest więcej lewicowości, niż było kilka lat temu?

Parytety, in vitro, stosunek do Kościoła i jego finansów. To są sprawy, w których debata publiczna jednoznacznie posuwa się w lewo. Zaczynają być dostrzegane patologie wolnego rynku i prywatnego biznesu. To, co się stało na kolei, wywołało zwątpienie nie tylko w ministra Grabarczyka, ale także w to, czy wprowadzać konkurencyjność w sektorze usług publicznych. Na pewno mamy więcej pluralizmu i ciekawszą sytuację w wyniku wojny domowej w „obozie modernizacji". Dopóki przekonywano Polaków, że główny spór w Polsce przebiega na linii rozdzielającej modernizatorów i populistów, dopóty trudno było stworzyć miejsce nie tylko dla lewicy, ale też dla jakiejkolwiek sensownej debaty. Bo ci wszyscy, którzy nie chcieli się godzić na kształt polskiej modernizacji, lądowali w obozie populistów. Natomiast gdy pokłócili się „modernizatorzy", zrobiło się miejsce na lewicowe argumenty, po które nagle zaczęto sięgać. Podczas debaty na temat OFE u prezydenta było reprezentowane bardzo szerokie spektrum. Na takich samych prawach jak liberałowie czy konserwatyści byli obecni ekonomiści o wrażliwości lewicowej. Poziom tej debaty był niezwykle wysoki. Dzięki temu ludzie mogli wreszcie się dowiedzieć, że można mieć różne zdania na temat polityki gospodarczej, i jak one brzmią.

Ale na koniec w telewizji usiadło naprzeciwko siebie dwóch liberałów. To był jednak spór między dwoma odmianami dzisiejszego polskiego liberalizmu.

Ale jeden z tych liberałów bronił socjaldemokratycznego rozwiązania. Niech się Rostowski nazywa jak chce, ale kiedy prezentuje rozwiązania, które są socjaldemokratyczne, lewica się nie będzie martwić jego etykietką. Za to zagubione SLD zgłosi wotum nieufności wobec Rostowskiego. Doskonały pomysł.

Z kim walczy dziś Tusk?

Tu dochodzimy do jeszcze niezbyt szeroko uświadomionej, ale najważniejszej zmiany w polskiej polityce. Głównym partnerem w sporze z rządem nie jest dziś ani PiS, ani SLD, ale opozycja pozaparlamentarna. W debacie naprzeciwko Rostowskiego siada dziś Balcerowicz, a nie ktoś z PiS czy z SLD. Także w innych sprawach Tusk bardziej musi się liczyć z organizacjami pozarządowymi niż z partiami politycznymi. Wystarczy wymienić Kongres Kobiet, Kongres Kultury, Pakt dla Kultury, koalicję organizacji na rzecz zmiany ustawy narkotykowej. Nawet łatwi przeciwnicy w postaci muzyków w programie Marcina Mellera są bardziej wymagający dla Tuska niż PiS czy SLD. To pokazuje, jak patologiczne jest zamknięcie sceny politycznej, na której budżet sztucznie utrzymuje przy życiu dwie słabe partie opozycyjne, których rolę w polityce wypełniają ludzie i organizacje spoza tej sceny.

„Krytyka Polityczna" jest ciągle z dala od parlamentu. Myśleliście kiedyś o wejściu do polityki, ale zostaliście zablokowani.

Myśmy od początku wiedzieli, że lewica może powstać dopiero wtedy, jak się odwojuje skojarzenia, symbole, jak się wprowadzi lewicowy język i ten punkt wiedzenia w życiu publicznym, i to się dzieje. Trzeba było zbudować od zera niemalże to całe osocze lewicowe: kluby, wydawnictwa, instytucje.

Skąd wasza niechęć do SLD?

Odrzucamy propozycje SLD, bo wybiera metody sprzeczne z naszymi zasadami, nawet jeśli doraźnie skuteczne. Nie dołączymy się do sposobu działania, który wygląda tak: kasę z budżetu państwa wrzucać w marketing, zająć kawał telewizji publicznej, poskakać z króliczkami, przejść się raz pod fabrykę i bezpiecznie czekać na wpadki konkurencji, to może w którejś kadencji drgną sondaże i uda się wrócić do władzy. Skoro Napieralski sięga po Czarzastego, a Palikot po Tymochowicza i żaden się tego nie wstydzi, to my się rzeczywiście do takiej polityki nie nadajemy. Ale wcale mnie to nie martwi.

Dostawaliście od SLD jakieś oferty?

Od miejsca na listach wyborczych do parlamentu po propozycje programów w telewizji.

Programów telewizyjnych?

Tak. W telewizji publicznej.

Proponowali wam to politycy?

Oni albo ich wysłannicy.

Osobiście? Szef partii politycznej proponował wam program w TVP?

Nie pamiętam, czy był już wtedy szefem partii czy tylko starał się nim zostać. Ale tak, przyszedł do naszej pierwszej siedziby na Chmielnej i wspominał także o tym. Nie interesują nas takie układy. Po ich ostatnich gniewnych wypowiedziach wobec nas widać, iż zorientowali się wreszcie, że w ten sposób mogą Ordynacką namawiać, nie nas.

Sławomir Sierakowski jest socjologiem, założycielem i redaktorem naczelnym pisma „Krytyka Polityczna" oraz prezesem Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego

"Rz": Gdzie w polskiej polityce jest dzisiaj najwięcej lewicy?

Sławomir Sierakowski:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!