Jako dzieciak trenował na plaży z kijem od starszego brata golfisty. Potem wchodził wieczorami na prawdziwe pole przez dziurę w płocie. Miał ogromny talent.
Chłopak z małej rybackiej wioski już jako nastolatek grał o tytuł w British Open w 1976 roku. Wygrał pięć turniejów wielkoszlemowych. Jest rekordzistą w europejskim cyklu turniejowym – 50 zwycięstw. Był również cenionym uczestnikiem sławnych meczów Europa – USA o Puchar Rydera, a w 1997 roku na hiszpańskim polu Valderrama zdobył to trofeum jako kapitan drużyny. Wycofał się z czynnej kariery turniejowej w 2007 roku z powodu przewlekłej kontuzji pleców.
Bardziej od tego, co i kiedy wygrywał, liczyło się, jak to robił. Był inspiracją dla młodszych, bo nikt tak jak on nie potrafił do starej gry dodać kreatywności, improwizacji i emocji. Jego uderzenia piłki, zwłaszcza te, którymi ratował się z opresji, przechodziły do kronik.
Był uwielbiany na wszystkich polach golfowych świata. Przyjaciele, koledzy i rywale mówią jednym głosem: był fenomenem. Jeden z nich, Nick Faldo, powiedział: – Łączył w jedno pasję, artyzm, umiejętności i sportowy dramat. Był naszym „Cyrkiem Słońca".
W 2008 roku diagnoza wykazała, że ma guza mózgu. Zmarł w otoczeniu rodziny w sobotę nad ranem w swym domu w Pedrenie.