O Szwakach zrobiło się głośno, kiedy dwa lata temu sąd odebrał im nowo narodzoną córkę Różę. Zarzucił im m.in. niezaradność. Dziewczynka wróciła do domu, ale to rozwiązanie tymczasowe. Toczy się bowiem sprawa o pozbawienie Szwaków praw do Róży i trojga starszych dzieci. Kilka miesięcy temu sąd w Szamotułach (Wielkopolska) wystąpił do rodzinnego ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego o opinię.
Jak ustaliła „Rz", dokument jest już gotowy. Dotarł do sądu kilka dni temu. Zawiera korzystne dla Szwaków wnioski. Można w nim przeczytać m.in., że Róża „jest prawidłowo zaopiekowana pod względem zdrowotnym, higienicznym i emocjonalnym", a między dziewczynką i matką istnieje silna więź. Większych zastrzeżeń nie budzi także sposób wykonywania władzy rodzicielskiej przez ojca. Z opinii wynika, że dzieci nie należy odbierać, ale rodzina powinna pozostać pod dozorem kuratora i opieki społecznej. – Wnioski bardzo mnie cieszą, ponieważ potwierdzają to, co powtarzałam od początku tej sprawy – podkreśla Małgorzata Heller-Kaczmarska, adwokat rodziny. – Państwo powinno w jak najmniejszym stopniu ingerować w życie zwykłych ludzi. Jest od tego, by rodzinie pomagać, a nie ją rozbijać.
Przedstawiciele sądu nie chcą komentować treści opinii. – Proces toczy się z wyłączeniem jawności. Rozgłos wokół niego nie służy dobru dzieci – uważa Joanna Ciesielska-Borowiec, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Poznaniu.
Teraz strony mają czas na zapoznanie się z opinią. – Mam nadzieję, że proces zakończy się przed wakacjami – zaznacza mecenas Heller-Kaczmarska.
Dla Szwaków sądowe perypetie na tym się nie skończą. Adwokat wysłała do sądu prywatny akt oskarżenia przeciw szpitalowi w Szamotułach. Tam matkę Róży poddano sterylizacji. Jak twierdzi, bez jej wiedzy i zgody. Prokuratura dwa razy umarzała śledztwo w tej sprawie.