Obietnica rehabilitacji mniejszości polskiej prześladowanej podczas II wojny padła w marcu podczas polsko-niemieckiego okrągłego stołu poświęconego postanowieniom traktatu o dobrym sąsiedztwie. Na 21 czerwca zaplanowano uroczyste obchody jego 20. rocznicy.
Tymczasem w wersji ostatecznej uchwały, którą ma przyjąć parlament niemiecki i do której dotarła "Rz", Bundestag nie rehabilituje polskiej mniejszości, lecz "ludzi o polskich korzeniach".
– Dlaczego sformułowanie "mniejszość polska" nie chce przejść Niemcom przez gardło? Bo to nieudolna próba zablokowania naszych roszczeń – wyjaśnia Marek Wójcicki, szef Związku Polaków w Niemczech. – Na podstawie dokumentów gestapo eksperci wycenili zagrabiony majątek związku na 350 – 400 mln euro.
– Co wobec tego zdelegalizowali hitlerowcy? – pyta mec. Stefan Hambura, berliński adwokat, który w imieniu związku napisał list do kanclerz Angeli Merkel, prosząc o anulowanie hitlerowskich dekretów (z 1940 r. nakazujących rozwiązanie organizacji mniejszości polskiej). Hambura przypomina, że według ekspertyzy dla polskiego MSZ mniejszość polska nigdy formalnie nie przestała istnieć. – W uchwale neguje się niepodlegające dyskusji historyczne fakty – zauważa.
W dokumencie zaraz po deklaracji rehabilitacji Polaków przypomina się o przymusowej asymilacji Niemców na Śląsku w czasach PRL. Marek Wójcicki: – Poprzednia była skandaliczna, bo do kwestii rehabilitacji włączono wątek niemieckich wypędzonych. Teraz grabież majątku Polaków i więzienie ich w obozach koncentracyjnych zestawiono z zakazem nauki niemieckiego i działalności kulturalnej. To żenujące.