Rz: W Warszawie z powodu budowy metra zamknięto jedną z ważniejszych arterii w centrum miasta, ulicę Świętokrzyską. Pojawił się pomysł, żeby już nigdy nie otwierać jej dla samochodów. Czy wyrzucanie aut z centrów miast to dobry pomysł?
Grzegorz Buczek: Już od dłuższego czasu wśród urbanistów panuje przekonanie, że nie powinno się wprowadzać uciążliwego ruchu samochodowego do śródmieść. Ma to sprawić, że centra miast staną się atrakcyjną, spokojną przestrzenią publiczną z kwietnikami, ławeczkami i odpowiednio dobraną małą architekturą. Jednak zamykanie ulicy, z której korzystają tysiące kierowców, jest doprowadzeniem tego pozytywnego trendu do skrajności. Autorzy pomysłu nie wskazali, którędy mają jeździć kierowcy wyrzuceni ze Świętokrzyskiej. Nie zrobili tego, bo nie ma dobrej alternatywnej trasy.
Zwolennicy zamknięcia ulicy na zawsze wysuwają argument, że po zablokowaniu jej na czas budowy metra korki w centrum miasta wcale się nie zwiększyły.
Istnieje tzw. paradoks Braessa, zgodnie z którym zwiększenie sieci dróg może ograniczać ich przepustowość. Trzeba jednak poczekać ze stawianiem tezy, że ta zasada zadziałała, tylko w tym przypadku w drugą stronę. Brak katastrofy komunikacyjnej może być efektem kampanii informacyjnej władz miasta i początkiem okresu wakacyjnego. Nie można przeprowadzać rewolucji na podstawie obserwacji z kilkunastu dni. Takie decyzje muszą stanowić część ogólnego, szeroko zakrojonego planu rozwoju komunikacji.
Wiedeń czy Kopenhaga nie wpuszczają samochodów do centrum, a funkcjonują wzorowo.