Z listy Platformy Obywatelskiej do Sejmu kandyduje Sabina Klimek, reporterka "Panoramy" (TVP 2). Zaznacza, że w czasie kampanii wyborczej na ekranie jako reportera jej nie zobaczymy. – Poinformowałam kierownictwo o moich zamiarach na piśmie i od tamtego czasu zawiesiłam dziennikarską działalność – mówi "Rz". – Szef (Jacek Skorus – red.) był nieco zaskoczony, ale nie robił mi problemów – dodaje. Podkreśla, że długo się wahała, zanim zdecydowała się na start. Co przeważyło? – Jako dziennikarz obserwowałam wiele spraw z tej drugiej strony i miałam poczucie, że mogę tylko opisywać, ale nie mogę na nic wpływać – tłumaczy.
Eksperci: to powinno wykluczać
Wszyscy rozmówcy "Rz" zgodnie deklarują, że w razie niepowodzenia w wyborach chcą powrócić do pracy w mediach. – Nie sądzę, bym popełniał dziennikarskie samobójstwo. Nadal chcę pisać – mówi Leszczyński.
– Na początku lat 90. wmówiono nam, że dziennikarz powinien być całkowicie apolityczny. Tymczasem na świecie czymś zupełnie normalnym jest, iż są gazety lewicowe, prawicowe, liberalne, nacjonalistyczne czy lewackie. Ja się swoich poglądów nie wstydzę – deklaruje Rdesiński.
Takie podejście dziwi ekspertów. – To, że dziennikarze idą do polityki, jest czymś normalnym, ale powinna być to podróż w jedną stronę – mówi dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW. – O ile takie przypadki jak Aleksandry Jakubowskiej czy Jacka Kurskiego, którzy porzucili karierę dziennikarską raz na zawsze dla polityki, są jasne, to takie wchodzenie do niej i wychodzenie już nie.
Medioznawca z UW dr Łukasz Szurmiński: – Dziennikarz może mieć poglądy, ale decyzja o zaangażowaniu się w politykę powinna go wykluczać z zawodu. Startując, staje się partyjny, korzysta z poparcia jakiejś partii, daje jej swoją twarz i nazwisko, pracuje na jej sukces. Nie wyobrażam sobie potem takiej osoby, która wraca do pisania czy przed kamerę i udaje bezstronną, niezależną.