Ma pan wymarzonych rywali?
Trzeba czekać, co nam Pan Bóg da, nie wybierać przed losowaniem. W Rio, gdy dobierano grupy eliminacji mundialu 2014 i losowali Francję, pomyślałem, że nie może nam się trafić. No i się udało.
Ma pan wierne grono krytyków. Przejmuje się pan nimi?
Różnie. Jak krytykuje ktoś, kto się zna, to się martwię, myślę, po czyjej stronie jest racja. Ale jak mnie Alex (pseudonim Jana Tomaszewskiego podejrzewanego o współpracę z wywiadem – przyp. red.) krytykuje, to przecież wiem, że nie ma co się przejmować. Szkoda moich nerwów, ten człowiek powiedział, że wstydzi się za reprezentację Polski, więc piłkarze powiedzieli, że wstydzą się za tego człowieka.
Nie tylko Tomaszewski krytykuje pana za seryjne powołania dla piłkarzy, którzy nie mówią po polsku.
Gdy zostałem selekcjonerem, dziennikarze, którzy teraz mnie krytykują, podsuwali mi kartkę z listą nazwisk piłkarzy polskiego pochodzenia, którym powinienem się przyjrzeć. Krzyczeli mi, że Maora Meliksona mam brać natychmiast, ale wiedziałem, że do niczego nie dojdzie, bo Maor się boi. Jestem spokojny, nikt mi nie zarzuci, że przegapiłem jakąś okazję, zaniedbałem obowiązki.
Zagracie na Euro z orzełkami na piersi?
Nie uczestniczę w tym biznesie, nie wtrącam się. Dla mnie liczy się drużyna i nic więcej. Początkowo nie zawracałem sobie głowy tą sprawą, bo nie myślałem, że oddźwięk będzie tak niesamowity. Może uda się jeszcze wszystko naprawić? Może PZPN pójdzie na jakiś kompromis?
Przed turniejem będzie zgrupowanie, a przed zgrupowaniem – wspólne wakacje piłkarzy z rodzinami. To pomysł zaczerpnięty od Juergena Klinsmanna?
Niczego nie kopiuję, wiele drużyn w Europie ma taki system. UEFA nakazuje zawodnikom minimum dziesięć dni odpoczynku po lidze, więc nie ma co żałować paru groszy i warto zadbać o jeszcze silniejszą integrację piłkarzy i ich rodzin. A stamtąd pojedziemy do Austrii, gdzie będzie tylko praca.
Nie boi się pan, że już na początku Euro będziecie mieli siebie dość?
Nie zauważyłem, by w zespole były jakieś grupki, wszyscy razem jedzą, ci, co nie mówią po polsku, też się świetnie aklimatyzują. Na Euro zostaniemy tyle, ile będziemy chcieli. Jeśli się sobą rzeczywiście znudzimy, to nie wyjdziemy z grupy, ale jestem przekonany, że wszyscy chcieliby się nudzić ze sobą jak najdłużej.
—rozmawiał Michał Kołodziejczyk