Po niespodziewanym tytule mistrzowskim w 2004 roku zostały tylko wspomnienia. Na mundial 2006 Grecy nie pojechali. Na Euro 2008 i ubiegłoroczne mistrzostwa świata awansowali, ale wygrali w sumie jeden mecz. Niemiecki selekcjoner Otto Rehhagel, noszony wcześniej na rękach bohater narodu greckiego, zrozumiał, że najwyższy czas odejść. Prowadził reprezentację dziewięć lat.
Zastąpił go Portugalczyk Fernando Santos. Znakiem firmowym drużyny pozostała żelazna dyscyplina, ale nowy selekcjoner przekonał piłkarzy, by grali bardziej agresywnie i wszechstronnie. Nie zmienił jednego: Grecy nadal wolą bronić, niż atakować. W eliminacjach stracili tylko pięć bramek, strzelili 14 (obrońcy więcej od napastników), najmniej ze wszystkich finalistów.
Wielkich rywali w grupie nie mieli, ale wyprzedzili wyżej notowaną Chorwację. Dopiero kilka tygodni temu przegrali pierwszy mecz pod wodzą Santosa. Ich serię 17 spotkań bez porażki (w tym 0:0 z Polską) przerwała Rumunia.
Santos pracował wcześniej w greckich klubach: z AEK Ateny, Panathinaikosem i PAOK Saloniki zdobył wicemistrzostwo (za każdym razem przegrywał z Olympiakosem Pireus). Uznano go za najlepszego ligowego trenera ostatniej dekady.
W kadrze nie boi się stawiać na utalentowaną młodzież. W meczu z Rumunią bronił Stefanos Kapino, 17-latek z Panathinaikosu został tym samym najmłodszym debiutantem. Jego klubowy kolega, cztery lata starszy Sotiros Ninis, już jest gwiazdą reprezentacji. Urodzony w Albanii pomocnik we wrześniu zerwał więzadła w kolanie, ale na Euro ma być gotowy. Środkowym obrońcą Kyriakosem Papadopoulosem (może też grać jako defensywny pomocnik) interesowali się skauci Manchester United, Arsenalu i Chelsea. 19-latek podpisał jednak kontrakt z Schalke. W Werderze Brema gra 23-letni Sokratis Papastathopoulos.