Według "Faktu" i "Naszego Dziennika" Rosjanie oczyścili wrak przed wizytą dziennikarzy, którzy towarzyszyli oficjalnej polskiej delegacji w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Jak napisał tvn24.pl, tezy o umyciu wraku nie potwierdza reporter TVN24, który również był w Smoleńsku.
Zobacz pierwsze zdjęcia wraku
Być może stan wraku jest efektem działania czynników atmosferycznych. Dziennikarze widzieli wrak po raz pierwszy od czasu katastrofy. Przez pół roku leżał on pod gołym niebem. Dopiero w październiku 2010 roku został okryty brezentem, a w styczniu tego roku przykryto go wiatą.
Ryszard Kalisz, który był pytany o mycie wraku w TVN24 ocenił, że "nawet kurz czy błoto mogą być poszlaką" w postępowaniu dowodowym. - Tak się nie powinno postępować, ale nie szukajmy intencjonalnych działań. Wczoraj do Smoleńska przyjechał przewodniczący Dumy (Siergiej Naryszkin -red.), a Rosjanie, gdy ktoś ważny przyjeżdża, malują trawę i czyszczą wrak. Zrobili to z głupoty ludzie w Smoleńsku, bo chcieli się przypodobać przewodniczącemu. Ale niech o nie będzie szukaniem zadrażnień w stosunkach polsko-rosyjskich - powiedział.
Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Bogdan Święczkowski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wskazuje jaka mogła być intencja Rosjan. - Wrak samolotu to materiał dowodowy, który nie powinien być nikomu udostępniony. Jeżeli dowód nie został przebadany, nie mogą podchodzić do niego osoby postronne. Ktoś przecież mógłby coś podrzucić lub coś zabrać. Możemy domniemywać, że chodzi tu o zdezawuowanie ewentualnych wyników badań w przyszłości. Zawsze wtedy strona rosyjska będzie mogła powiedzieć, że coś zostało podrzucone lub zabrane i że to nie była ich wina - tłumaczy.