Punktem spornym między pracownikami stadionu (stewardami) a władzami Narodowego Centrum Sportu są zarobki. Ci pierwsi twierdzą, że dostają mniej pieniędzy, niż mieli obiecane podczas rekrutacji i szkoleń. Ostrzegają, że jeśli nie dojdą do porozumienia z władzami stadionu, będą musieli uciec się do drastycznych kroków.
Stawki dobrze znane
– Od początku każda informacja o zarobkach stewardów była taka sama, czyli 10 zł za godzinę dla zwykłego pracownika służby informacyjnej, 15 zł dla kierownika odcinka, a podczas czerwcowego turnieju – 10 euro za godzinę – tłumaczy w e-mailu przysłanym do redakcji jedna ze stewardek. Nie chce ujawniać swojego nazwiska. Boi się utraty pracy.
Opowiada, że w kwietniu kierownicy odcinków dowiedzieli się, że wszystkich obowiązuje ta sama stawka, czyli 10 zł. Nie zarobią więcej podczas mistrzostw. Problemem jest również nieterminowe (z ponadmiesięcznym opóźnieniem) wypłacanie pieniędzy.
Stewardzi skrzyknęli się przez Internet. Powstały zamknięte grupy dyskusyjne, gdzie zastanawiają się, jak zmusić pracodawcę do zmiany postępowania.
– Nie mamy związków zawodowych, a znamy się na tyle krótko, że trudno jest się w jakikolwiek sposób zorganizować – tłumaczą pracownicy. – Mimo braku jedności możliwy jest jednak scenariusz, że znaczna część stewardów nie stawi się do pracy, a w ich miejsce pojawią się niedoświadczeni ludzie z łapanki.