Podpowiada pana samorządom, by domagały się od rządu rewizji Karty nauczyciela. Dlaczego?
Leszek Balcerowicz:
Samorządowcy lamentują, że jest im źle, bo rząd dokłada zadań, a nie daje na to pieniędzy. I faktycznie tak jest. Widać to szczególnie dobitnie właśnie w oświacie. Ale biorąc pod uwagę obecną i rysującą się sytuację gospodarczą, tych pieniędzy więcej nie będzie. Zawsze za to są i będą grupy roszczeniowe, które będą domagały się od państwa większych wydatków czy regulacji ochronnych osłabiających konkurencję. Tak jest m.in. z nauczycielami i ich związkami zawodowymi. Problem polega na tym, że zbyt mało jest zorganizowanych grup, które działają w drugą stronę. Tych, którzy domagają się od rządu działań utrzymujących w ryzach finanse publiczne, broniących wolności gospodarczej i konkurencji. Jak kończy się taki model funkcjonowania państwa, najlepiej pokazuje sytuacja Grecji. W Polsce, która ma sporo do zrobienia, jeżeli chce dogonić najbogatsze kraje świata, obecność grup antyroszczeniowych jest mizerna, a ma ogromne znaczenie. Dlatego trzeba tę część społeczeństwa obywatelskiego systematycznie wzmacniać. Poświęcam temu większość swego czasu.