Ma­rio Bum­-Bum i jego pociski

Ta­cy jak on to ga­tu­nek na wy­mar­ciu: na­past­nik, trud­niący się tyl­ko strze­la­niem go­li. Ale Niemcowi z tym do­brze

Aktualizacja: 15.06.2012 03:32 Publikacja: 15.06.2012 03:30

Ma­rio Bum­-Bum i jego pociski

Foto: ROL

Korespondencja z Kijowa

Wystarczyłoby jedno złe zagranie w meczu Niemcy–Portugalia i to by się wszystko mogło nie wydarzyć. Nawet nie nieudany strzał, tylko zwykłe niecelne podanie albo wślizg nie w porę – tak, żeby gra została na chwilę przerwana i Miroslav Klose mógł wejść na boisko.

Rozgrzał się już, stał przy linii bocznej z sędzią technicznym Marcinem Borskim. Tablica była przygotowana: wchodzi numer 11, Klose, schodzi numer 23, Mario Gomez.

Klose wracał po swoje, od lat nie pozwala się nikomu wypchnąć z ataku kadry, o ile tylko jest w pełni sił. Przed meczem z Portugalią trener Joachim Loew uznał, że po ostatnich kontuzjach jeszcze nie jest wystarczająco mocny, i postawił na Gomeza.

Jedna szansa, jeden gol

Niewiele dostawał w zamian za to zaufanie, napastnik Bayernu przepadł na wojnie z Pepe. Klose miał go uwolnić od cierpień. Ale piłka ciągle nie chciała wypaść na aut i nikt nikogo nie faulował. Aż przyszła 73. minuta i Sami Khedira dośrodkował w pole karne, a Gomez nagle odnalazł się w swoim żywiole. Jedna szansa, jeden gol, dający Niemcom zwycięstwo.

Powtórzył to w środę w meczu z Holandią: dwie szanse, dwa gole, trzy punkty dla Niemiec. Bum, bum, bum i jest wspólnie z Ałanem Dżagojewem liderem strzelców turnieju, kandydatem na największą gwiazdę. „Wołajcie na niego Golmez" – napisała po meczu z Holendrami „Gazzetta dello Sport". A wszyscy jego krytycy w Niemczech nagle stracili ostrość sądów.

Przewróćcie go na drugi bok

Najbardziej nie w porę zaatakował Mehmet Scholl, były piłkarz Bayernu, a dziś trener drugiej drużyny w tym klubie. Scholl jest podczas mistrzostw ekspertem ARD, lubi poszarżować, a Gomeza dawno temu wziął na celownik, bo uważa, że to piłkarz, który mógłby swój talent wykorzystać dużo lepiej.

Popracować nad techniką, bo piłka odskakuje mu w irytujący sposób, robić dla drużyny coś więcej, niż tylko przystawiać nogę lub głowę do podań, których zmarnować nie można, albo wystrzeliwać pociski: wóz albo przewóz, w bramkę albo w trybuny. I tak Scholl łajał Gomeza przy okazji meczu z Portugalią, żartując z jego lenistwa, że ktoś „powinien go przewrócić na drugi bok, bo mu się już zrobiły odleżyny".

Mario próbował to obrócić w żart, ale bolało. A Joachim Loew, jeśli nawet myślał o tym, by znów wystawić Klosego, po recenzjach Scholla tym mocniej obstaje przy Gomezie, bo to jest trener bardzo miły, ale i bardzo uparty. A to w końcu on w Gomeza wierzył najmocniej, nawet wówczas, gdy Mario bywał koszmarnie nieskuteczny. Bo i to mu się zdarzało, choć w lidze niemieckiej ma pseudonim Mr. Zuverlässig – ten, na którym można polegać.

Za tę regularność Bayern Monachium zapłacił VfB Stuttgart w 2009 około 35 mln euro, czyniąc Gomeza najdroższym graczem w historii Bundesligi. Został on wybrany piłkarzem roku w Niemczech (w 2007), był królem strzelców ligi w 2011.

Z krainy Mercedesa

Co go przed drwinami nie chroni, zresztą one, jeśli chodzi o napastników niemieckiej kadry, mają długą tradycję. Kpiono z Olivera Bierhoffa, napastnika w typie Gomeza, też bez oszałamiającej techniki, a Juergena Klinsmanna z tego samego powodu koledzy nazywali Flipperem, co zresztą wymyślił właśnie Mehmet Scholl.

Ze wszystkich egzotycznych niemieckich kadrowiczów Gomez jest najmniej egzotyczny: ojciec Pepe Gomez pochodzi wprawdzie z Granady, ale matka Christel Roth ze Szwabii, krainy centusiów i Mercedesa, tam Mario się wychował. I jest w nim zdecydowanie więcej niemieckiego wykonania niż hiszpańskiej fantazji. Takim napastnikom od kilku lat wróży się wyginięcie. Dziś z przodu potrzeba uniwersalnych maszyn, piłkarzy będących raczej pomocnikami zamieniającymi się w napastników, niż odwrotnie. Dla napastników jest coraz mniej miejsca – kiedyś w reprezentacji grali obok siebie Gomez i Klose, dziś trzeba wybierać. I może nawet bardziej od słów Scholla, było nie było pracownika tego samego klubu, napastnika Bayernu złości to, że prezes Uli Hoeness nadal szuka kogoś nowego do ataku, kusząc a to Roberta Lewandowskiego, a to Edina Dżeko, czyli piłkarzy bardziej wszechstronnych.

Dużo zmartwień jak na głowę 26-letniego piłkarza. Mario przyznał po meczu z Holandią, że ostatnie dni były bardzo trudne. Golami podczas Euro pracuje na nietykalność po powrocie do klubu. Chwyta chwilę, w tym jest niezrównany.

Korespondencja z Kijowa

Wystarczyłoby jedno złe zagranie w meczu Niemcy–Portugalia i to by się wszystko mogło nie wydarzyć. Nawet nie nieudany strzał, tylko zwykłe niecelne podanie albo wślizg nie w porę – tak, żeby gra została na chwilę przerwana i Miroslav Klose mógł wejść na boisko.

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!