Fakt, że Elvis dla wielu ludzi nie mógł ot tak po prostu umrzeć, jest tu bardzo znamienny. Wszystko, co w kulturze popularnej wydaje nam się niezwykłe, zaczęliśmy zamieniać w sacrum i obdarzamy to w naszych umysłach niezwykłą mocą.
Elvis był więc dla swych fanów bogiem?
Był królem rocka, wiele osób dałoby wszystko, by tylko go dotknąć, a jego przedmioty stawały się relikwiami. Ludzie naprawdę uwierzyli w moc Elvisa, więc wymyślili sobie, że król pewnie gdzieś się zaszył, bo miał już dosyć takiego wystawnego życia, i po prostu wybrał życie bardziej uduchowione.
Czy tylko śmierć Elvisa była tak przeżywana?
Nie tylko. W zasadzie nie ma znaczenia, czy wierzymy w to, że wciąż żyją Elvis, Kurt Cobain czy Freddie Mercury, z tym że gwiazdy, które były pierwsze, były zarazem mniej powszednie. Na przykład na grobie Rudolfa Valentino do dzisiaj kobiety, które kiedyś go kochały, kładą codziennie świeże kwiaty.
A przed Elvisem był ktoś równie kochany?