Elvis się gdzieś zaszył...

Rozmowa: Jacek Wasilewski, kulturoznawca, wykładowca SWPS

Publikacja: 16.08.2012 01:01

Elvis się gdzieś zaszył...

Foto: ROL

Rozmowa z archiwum "Rzeczpospolitej"

Elvis żyje, prawda?

Jacek Wasilewski:

To pytanie wbrew pozorom jest bardzo ważne, bo świetnie obrazuje trwający od dawna kryzys naszego podejścia do spraw metafizycznych. Odkąd Gagarin był w niebie i nie zobaczył Boga, zastanawiamy się, gdzie są te moce potrzebne, by utrzymywać w nas poczucie bezpieczeństwa, poczucie, że opłaca się być dobrym i że ktoś nas pilnuje.

Ale co to ma wspólnego z Elvisem Presleyem?

Fakt, że Elvis dla wielu ludzi nie mógł ot tak po prostu umrzeć, jest tu bardzo znamienny. Wszystko, co w kulturze popularnej wydaje nam się niezwykłe, zaczęliśmy zamieniać w sacrum i obdarzamy to w naszych umysłach niezwykłą mocą.

Elvis był więc dla swych fanów bogiem?

Był królem rocka, wiele osób dałoby wszystko, by tylko go dotknąć, a jego przedmioty stawały się relikwiami. Ludzie naprawdę uwierzyli w moc Elvisa, więc wymyślili sobie, że król pewnie gdzieś się zaszył, bo miał już dosyć takiego wystawnego życia, i po prostu wybrał życie bardziej uduchowione.

Czy tylko śmierć Elvisa była tak przeżywana?

Nie tylko. W zasadzie nie ma znaczenia, czy wierzymy w to, że wciąż żyją Elvis, Kurt Cobain czy Freddie Mercury,  z tym że gwiazdy, które były pierwsze, były zarazem mniej powszednie. Na przykład na grobie Rudolfa Valentino do dzisiaj kobiety, które kiedyś go kochały, kładą codziennie świeże kwiaty.

A przed Elvisem był ktoś równie kochany?

On był pierwszą aż tak nadzwyczajną megagwiazdą, bo jego kariera przypadła akurat na czas rozwoju mediów popkulturowych, łaknących tzw. show. Dzisiaj mamy bardzo wiele podobnych mediów, wiele programów i gwiazd, a Elvis kiedyś był jeden i zaspokajał potrzeby wszystkich, więc jego kult był dużo większy.

Bóg, moce, kult... Rozmawiamy o religii?

Żeby świat miał sens - a człowiek jednak dąży do tego, by miał - potrzebujemy w coś wierzyć. Kultura masowa stara się po prostu tę niszę jakoś zapełniać.

Każda gwiazda może stać się obiektem parareligijnego kultu?

Jedni pasują bardziej, inni mniej. Kurt Cobain np. był nihilistą i jego śmierć raczej niewielu zaskoczyła, a Michael Jackson odszedł ani nie w sile wieku, ani gdy był jeszcze na szczycie. Gdy śmierć zaskakuje, wywołuje szok i przerywa wciąż rozwijającą się karierę, to po prostu niektórzy fani nie potrafią się z nią pogodzić.

Rozmowa z archiwum "Rzeczpospolitej"

Elvis żyje, prawda?

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!