Bronisław Komorowski we wtorkowym wywiadzie dla TVN24 ostrzegł, że ustawa zasadnicza może zatrzymać ustawę wprowadzającą związki partnerskie. – Konstytucja polska, jednym się to może podobać, innym nie, ma najbardziej konserwatywne, w porównaniu z wieloma krajami europejskimi, zapisy dotyczące rodziny, małżeństwa, macierzyństwa – mówił prezydent. – Jeśli konstytucja nie puści, to nie przejdziemy przez te drzwi – dodał. Na pytanie, czy podpisałby ustawę o związkach, wprost nie odpowiedział.
Jak jednak dowiedziała się „Rz", prezydent sprawę zdecydowanie postawił wobec premiera Donalda Tuska. Jak wynika z naszych informacji, Komorowski przekazał mu swoje stanowisko, że wprowadzenie instytucji związków jest niezgodne z konstytucją, i apelował, by nie stawiać go w sytuacji, w której dostałby do podpisu ustawę, o niekonstytucyjności której już się publicznie wypowiedział. Musiałby bowiem ją w najlepszym razie odesłać do Trybunału Konstytucyjnego.
– Premier zna stanowisko prezydenta w tej sprawie – mówi nam współpracownik obu polityków. A jeden z wpływowych działaczy PO komentuje: – Prezydent wie, że ustawa ta budzi tak olbrzymie kontrowersje, iż bez względu na to, czy ją przyjmie czy zawetuje, i tak wpadnie w tarapaty. Jeśli podpisze, narazi się na krytykę prawicy. Jeśli odrzuci, podpadnie lewicy. Cieszy się olbrzymim zaufaniem po obu stronach sporu. Po co miałby narażać to zaufanie z tego powodu, że Tusk wywołał awanturę o związki?
Szef Klubu PO Rafał Grupiński nie ma informacji o ustaleniach między prezydentem a premierem. Ostrzeżenie o niekonstytucyjności odnosi zaś do projektów lewicy. – W porównaniu z nimi projekt PO jest naprawdę konserwatywny – podkreśla.
Już pod koniec stycznia prezydent mówił PAP, że należy odstąpić od uchwalania ustawy o związkach partnerskich z powodu jej niekonstytucyjności. Proponował, by zamiast tego, uregulować część problemów osób żyjących w związkach nieformalnych na drodze nowelizacji innych ustaw.