Twierdzi pan więc, że golf „wychodzi do ludzi", ale chyba są inne sporty tylko dla wybranych.
Bez wątpienia takim sportem jest polo. W to grają nieliczni. Ten sport jest faktycznie drogi, bo wiadomo, trzeba mieć własnego konia. To sport bardzo wyszukany, graczy w polo jest o wiele, wiele mniej niż golfistów. Ale jeśli już chodzi o żeglarstwo, to z jednej strony jest to sport powszechny, a z drugiej – jeśli ktoś ma chęć posiadania własnego jachtu... Jest wiele nieprawdziwych teorii na temat tego, że są sporty, do których dostęp jest ograniczony ze względu na możliwości finansowe grających. W USA 75 proc. pól golfowych to pola publiczne, na większości z nich koszt całodziennej gry to 20 dolarów.
Każda dyscyplina może stać się powszechnie dostępna?
Można pływać zwykłą żaglówką po Zalewie Zegrzyńskim albo własnym jachtem po Karaibach. Jeśli się nie wykazuje aktywności, to nadzwyczajne kije golfowe kupione za tysiące dolarów będą stały zakurzone w piwnicy. Loty balonem czy sporty samolotowe to nie są dyscypliny, gdy wystarczy po prostu wyjść z domu. Ale przecież funkcjonują aerokluby, gdzie ciężar kosztów spada nie tylko na szybownika czy pilota. Jestem przekonany, że z roku na rok będzie coraz szerszy dostęp do sportów uważanych za snobistyczne.