Zdecydowana większość Polaków popiera metodę in vitro. Dlaczego Kościół tak zażarcie kłóci się w tej kwestii ze społeczeństwem?
Nie nazwałabym tego kłótnią. Kościół stworzył sobie bardzo odmienne opinie od tych, które występują w społeczeństwie. Zrobił też to, co najbardziej szkodzi porozumieniu, czyli stworzył pęczek, w który związał wszystko, co się wiąże z seksem. Zapłodnienie in vitro traktowane jest jako procedura, która prowadzi do śmierci zarodków, czyli jako rodzaj aborcji. Jest to ocena niesłuszna. Można sobie wyobrazić ulepszoną metodę, w której powstają tylko dwa zarodki i możliwe jest wszczepienie obu. Niepotrzebne są zarodki nadliczbowe, skazane na zniszczenie.
Czy potępiając ludzi, którzy zastosowali tę metodę, Kościół nie strzela sobie sam w kolano? Kobieta poczęta tą metodą zadeklarowała niedawno apostazję.
Chętnie bym z nią porozmawiała. Smutno mi, że odchodzi, bo poczuła się obrażona. Ale nie dziwię się, że tak reaguje, gdy odmawia się jej szacunku. Co prawda niektórzy duchowni, wśród nich kardynał Dziwisz, zapewniają, że nie chcą dyskryminować tych dzieci, jednak gdy się czyta niektóre wypowiedzi, trudno nie czuć się obrażonym. Kościół mądrzej reaguje, gdy kieruje się sercem niż sztywnymi założeniami.
Czy in vitro nie jest kolejną metodą na przerobienie kobiety w maszynę do prokreacji?