Reklama

Miasto 44. Taniec ze śmiercią

Przeczytałem wszystko, co mogłem o powstaniu warszawskim, godzinami siedziałem w Sieci, zacząłem chodzić do muzeów, byłem oczywiście w Muzeum Powstania Warszawskiego, zacząłem spotykać się z powstańcami. Wtedy powstał scenariusz – mówi „Przekrojowi” Jan Komasa, reżyser m.in. słynnej „Sali samobójców”. Jakie będzie „Miasto 44”, nad którym prace ruszyły pełną parą? Podobno na miarę „Dnia Niepodległości”. Premiera za rok, na Stadionie Narodowym.

Publikacja: 27.07.2013 15:01

Reżyser nie chciał realizować kolejnej superprodukcji z aktorami celebrytami.

Reżyser nie chciał realizować kolejnej superprodukcji z aktorami celebrytami.

Foto: Przekrój, Ola Grochowska

Kto właściwie wpadł na pomysł filmu?

Po gdyńskim sukcesie „Ody do radości”, którą zrobiłem z Anną Kazejak-Dawid i Maciejem Migasem, zadzwonił do mnie Michał Kwieciński, i poprosił, żebym do niego wpadł bo musimy pogadać. Przychodzę, a on mi wręcza pamiętniki „Zośki” i „Parasola”, i mówi: „Czytaj i pisz scenariusz. Wyślemy go na konkurs”. Spytałem tylko, czy jest pewien. Stanowczo kiwnął głową na tak. Miałem wtedy 23 lata.

Kwieciński wiedział o twoim zainteresowaniu powstaniem?

Reklama
Reklama

Tak, bo pracowaliśmy razem przy „Odzie do radości”, której był producentem, a poza tym wiedział, że lubię subkultury, że kręci mnie takie podejście do świata. Realizowałem amatorskie filmy o blokersach, wciągnął mnie hip-hop, chodziłem na koncerty Kalibra 44. Byłem – jednym słowem – bardzo zanurzony w subkulturowe podejście do życia. Może Michał czuł, że moje zainteresowania i temat powstania dadzą jakiś ciekawy efekt. W każdym razie zrobiłem, jak chciał.

Jak się zabrałeś do roboty?

Jak dwudziestoparolatek z gorącą głową. Przeczytałem wszystko, co mogłem o powstaniu, godzinami siedziałem w Sieci, zacząłem chodzić do muzeów, byłem oczywiście w MPW, zacząłem spotykać się z powstańcami. Wtedy powstał scenariusz, którego fabuła opierała się na trójkącie uczuciowym między Sebastianem, Biedronką i Kamą. I ten pomysł został do dzisiaj, tylko Sebastian jest Stefanem.

Cały wywiad znajdą Państwo w najnowszym „Przekroju”, od poniedziałku w kioskach

Kto właściwie wpadł na pomysł filmu?

Po gdyńskim sukcesie „Ody do radości”, którą zrobiłem z Anną Kazejak-Dawid i Maciejem Migasem, zadzwonił do mnie Michał Kwieciński, i poprosił, żebym do niego wpadł bo musimy pogadać. Przychodzę, a on mi wręcza pamiętniki „Zośki” i „Parasola”, i mówi: „Czytaj i pisz scenariusz. Wyślemy go na konkurs”. Spytałem tylko, czy jest pewien. Stanowczo kiwnął głową na tak. Miałem wtedy 23 lata.

Reklama
Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama