Rz: Nowy prezydent Iranu Hasan Rohani wychodzi naprzeciw Zachodowi w negocjacjach o programie atomowym. To początek liberalizacji reżimu w Teheranie?
Szirin Ebadi:
Zgodnie z irańską konstytucją władza prezydenta jest bardzo ograniczona. Zasadnicze prerogatywy ma najwyższy przywódca Ali Chamenei. Gdy idzie o przestrzeganie praw człowieka, zmiana rządu nic więc nie oznacza. Każdego dnia bez wyroku są rozstrzeliwane w Iranie średnio przynajmniej dwie osoby. Dyskryminacja religijna jest powszechna, choćby wobec bahaizmu, który ma w Iranie 350 tys. wiernych. Nawet sunnici, a mamy ich 12 mln, nie mogą w Iranie budować swoich meczetów. W sposób szczególny dyskryminowane są kobiety. Mężczyzna może mieć nawet cztery żony, a w sądzie świadectwo dwóch kobiet jest równe świadectwu jednego mężczyzny! Bardzo surowa jest w Iranie cenzura. Zdaniem Reporterów Bez Granic poza Turcją nigdzie indziej nie siedzi w więzieniu tak wielu dziennikarzy i pisarzy jak właśnie w Iranie.
To dlaczego władze w Teheranie w ogóle podejmują próbę porozumienia z Zachodem?
Bo sankcje gospodarcze są coraz bardziej odczuwalne i władze się obawiają, że z powodu narastającej biedy społeczeństwo w końcu się zbuntuje, tak jak to było w trakcie arabskiej wiosny. To jest przyczyna, dla której władze Iranu próbują wyrwać kraj z izolacji i idą na ustępstwa w negocjacjach o energii atomowej. Ale ja chcę zadać podstawowe pytanie przywódcom Zachodu: czy zgodzą się na zawarcie porozumienia z Iranem niezależnie od tego, że są tam łamane na wielką skalę prawa człowieka?