Agencjami Cocomo – ogólnopolską siecią klubów ze striptizem – zajmują się prokuratury w całym kraju, m.in. w Poznaniu, Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Sopocie i Kielcach. Prowadzonych jest blisko 50 śledztw.
To efekt zawiadomień klientów, którzy w Cocomo tracili fortunę. O kosztownych wizytach w klubach pisała niedawno „Gazeta Wyborcza". Ostatnio do prokuratury zgłosił się dyrektor koncernu metalurgicznego, którego pobyt w jednym z takich lokali kosztował... milion złotych. Płacił kartą bez limitu. Według „GW" w ciągu wieczoru wykonał aż 44 transakcji.
Przesłuchiwani przez prokuratorów klienci opowiadali, że film urywał im się po jednym piwie wypitym w klubie ze striptizem. Właściciel lokali Jan Sz. zapewnia zaś śledczych, że takie historie dotyczą niewielu klientów. Według naszych informacji argumentuje, że kluby mają drogi bufet – w Cocomo można zamówić np. szampana za 15 tys. zł wraz z dodatkiem: pokazem tancerek. W efekcie prokuratury umarzają śledztwa, bo nie mają dowodów, że doszło do przestępstwa.
Jak dowiedziała się „Rz", w latach 2012–2013 Służba Celna przeprowadziła cztery kontrole w Agencji Marketingowo-Reklamowej Event, do której należy sieć Cocomo. Sprawdzano, czy spółka płaci akcyzę za papierosy i alkohol, który ma w klubach. I znaleziono nieprawidłowości. Jakie? Sprzedawano napoje alkoholowe bez wymaganych zezwoleń lub bez wymaganych znaków akcyzy, a także papierosy powyżej maksymalnej ceny detalicznej. Kontrola ujawniła, że rozdysponowywano papierosy także na lewo – poza ewidencją księgową. Jak duże to były ilości? O jakie sumy chodzi?
Pytany o szczegóły kontroli rzecznik Izby Celnej w Krakowie Tomasz Kierski nabiera wody w usta.