Rz: Moda na sport trwa w najlepsze, co widać po zyskach rynku sprzętu sportowego. Kupujemy nie tylko buty czy rowery, ale także rozmaite gadżety. Czy można mówić już o sportowej gadżetomanii?
Bartłomiej Kossakowski: Na pewno tak. Właściwie każdy producent sprzętu elektronicznego ma albo już za chwilę będzie miał w swojej ofercie jakieś gadżety, które wspierają aktywności sportowe. To jest dla nich nowy rynek, bo dotąd sprzedawali telewizory, smartfony, tablety, a teraz wprowadzają do sprzedaży smartwatche czy smartopaski.
Jak działają te gadżety?
Przygotowują statystyki na temat wykonywanych przez nas ćwiczeń, co ma nas motywować do regularnego wysiłku. To wszystko oparte jest na zasadach gamifikacji, czyli wykorzystaniu mechanizmów znanych z gier komputerowych w celu zwiększenia naszego zaangażowania w prawdziwym życiu. Jeśli za ileś przebiegniętych kilometrów i ileś spalonych kalorii dostajemy punkty, za punkty – odznaki, a potem możemy porównać nasze osiągnięcia ze znajomymi na portalach społecznościowych, to bardziej chce nam się biegać czy jeździć na rowerze, niż gdy robimy to wyłącznie dla siebie.
Czym się różni smartwatch od smartopaski?