Do Krajowego Biura Wyborczego w ostatnich dniach grudnia 2014 roku trafił wniosek Klubu Jagiellońskiego o udostępnienie informacji publicznej. Stowarzyszenie domaga się dokładnej statystyki dotyczącej głosów nieważnych w listopadowych wyborach samorządowych. Po nowelizacji kodeksu wyborczego, do której doszło w 2011 r., z protokołów wyborczych zniknęło miejsce na wpisanie powodów uznania przez komisję nieważności głosów.
– Wychodzimy z założenia, że likwidacja tej statystyki to był błąd i wszyscy się zgadzają, że trzeba go naprawić – mówi „Rzeczpospolitej" Piotr Trudnowski z Klubu. Przywołuje przy tym wypowiedź prezydenta Bronisława Komorowskiego z początku grudnia.
– Trzeba wrócić do zapisów, które kiedyś były w kodeksie wyborczym (...) Żeby można było liczyć głosy nieważne, rozdzielając na dwie kategorie – głosy puste, nieoddane na kogokolwiek albo oddane przeciwko wszystkim i głosy błędnie wypełnione. (...) Postaram się to naprawić – nie swój błąd, błąd parlamentu – stwierdził wówczas Komorowski.
Zdaniem Trudnowskiego prezydent niesłusznie wypiera się swojej odpowiedzialności, bo podpisał tę ustawę bez zastrzeżeń.
Zarzuty odpiera w rozmowie z nami prezydencki minister Tomasz Nałęcz. – To było rozwiązanie, które niemalże jednomyślnie przyjął Sejm, nikt likwidacji tej statystyki nie zarzucał niekonstytucyjności, a w tej sytuacji weto nie miałoby szans powodzenia, skoro w tej sprawie była taka zgoda ponad podziałami – tłumaczy Nałęcz. – Moim zdaniem posłowie celowo ukryli te przyczyny, bo oddanie pustego głosu to wotum nieufności dla całej klasy politycznej – zauważa.