Islamscy fanatycy opanowali libijski port Sirte (450 km od Sycylii, 1250 km od Rzymu) i zagrozili Italii atakiem rakietowym. Najpierw premier Matteo Renzi, a potem włoski minister spraw zagranicznych Paolo Gentiloni ogłosili gotowość Włoch do interwencji wojskowej w Libii wobec bezpośredniego zagrożenia terrorystycznego. Naturalnie Włosi gotowi są interweniować w ramach międzynarodowej koalicji pod aupicjami ONZ. Włoskie media powołując się na anonimowe źródła mówią o planach wysłania do Libii 5 tys. żołnierzy.
Radio Al Bayan nadające z Mosulu i uważane za rzecznika Państwa Islamskiego nazwało Gentiloniego ministrem włoskiej krucjaty, a Italię swoim wrogiem „gotowym przyłączyć się do zwalczających islam Narodów Niewierzących" (tak islamiści mówią o ONZ). Zapowiedziało bliżej niesprecyzowane retorsje. Włoskie media zgodnie uznały te słowa za wypowiedzienie wojny. Włoski MSZ dwa tygodnie temu przestrzegał swoich obywateli przed podróżą do Libii, a od kilku dni namawia mieszkających tam rodaków do powrotu do kraju. Dziś rozpoczęła się akcja ewakuacji. Kilkudziesięciu obywateli Italii wsiadło na włoski statek handlowy w Trypolisie. Na miejscu pozostało blisko 170 Włochów, w tym personel ambasady, ostatniego czynnego w Trypolisie przedstawicielstwa państw zachodnich.
W interwencji w Libii Włosi mają swój egoistyczny interes. Sprowadzają z Libii, a też wydobywają gaz i ropę. Wojna domowa i chaos znacznie zredukowały libijskie dostawy. Opanowanie przez islamistów portu Sirte i położonych wokół terenów ograniczy te dostawy jeszcze bardziej. W komentarzach publicystów i niektórych polityków padają ostre słowa krytyki pod adresem Francji i Wielkiej Brytanii, które w 2011 r. nalotami i wsparciem wojskowym dla rebeliantów umożliwiły obalenie reżimu pułkownika Kadafiego. Już wtedy padły podejrzenia, że prawdziwym powodem interwencji była próba przejęcia ogromnego włoskiego biznesu w Libii, który powstał dzięki bilateralnym umowom i bliskim stosunkom między Kadafim a ówczesnym premierem Silvio Berlusconim. Obecnie za krwawą wojnę domową w Libii, rozpad państwa i nędzę mieszkańców Włosi obwiniają głupotę i egoizm ówczesnych rządów w Paryżu i Londynie.
Włoskie media, szczególnie prawicowe, wobec zagrożenia terrorystycznego ze strony Państwa Islamskiego i jego entuzjastów, domagają się od rządu bardzo zdecydowanych kroków: uszczelnienia granic, wydalenia z kraju agresywnych islamistów (tych na wolności i tych w więzieniach), szczegółowej kontroli tego, co dzieje się i mówi w meczetach i islamskich domach modlitwy, a też deportację do Trypolisu uchodźców, którzy masowo przybywają do Italii z Libii przez Morze Śródziemne.
Jak informują włoskie media, aż 10 procent dochodów libijskich islamistów pochodzi z przemytu ludzkiego towaru. W tej chwili włoskie jednostki ratują uchodźców z 12 łodzi, które wypłynęły z Libii i nadały sygnał SOS. Znajdują się o 100 mil od włoskiej wyspy Lampeduza. Włosi nie mają wątpliwości, że to forma wojny Państwa Islamskiego z Italią.