Zdaniem naszych prokuratorów jest szansa, że Amerykanie dostarczą dowody na to, kto stał za nielegalnymi podsłuchami polityków, biznesmenów i urzędników w warszawskich restauracjach. Ściślej zaś – kto umieścił pliki dźwiękowe z nagraniami rozmów VIP-ów na amerykańskim serwerze Dropbox.
Według informacji „Rzeczpospolitej" urzędnicy Departamentu Sprawiedliwości USA przekazali polskim śledczym sygnał, że udzielą im w tej sprawie pomocy prawnej.
Jak twierdzą eksperci, Dropbox jest otwarty na współpracę z amerykańskimi służbami, gdy te żądają informacji. – Można więc zakładać, że polscy prokuratorzy otrzymają dane – uważa Sebastian Małycha, prezes Mediarecovery, firmy z branży informatyki śledczej.
Sceptyczny jest za to adwokat Mariusz Paplaczyk: – Udzielenie pomocy prawnej może być bardzo trudne, jeśli będzie się wiązało z naruszeniem interesu amerykańskiej firmy, w tym przypadku Dropboxu.
Warszawska prokuratura ustaliła adresy, pod jakimi na Dropboxie znajdowały się pliki dźwiękowe z nagraniami rozmów. Były aktywne co najmniej do czerwca 2014 r. Wniosek o pomoc prawną trafił do USA w styczniu. Jak się dowiedzieliśmy, prokuratura poprosiła m.in. o dane użytkownika konta, na którym zapisano pliki z nagraniami – jego personalia, adres e-mail, numer telefonu, adres IP (i informację, jakie adresy IP łączyły się z kontem użytkownika). Zapytała również o nazwy plików z nagraniami, o to, kiedy je zapisano i udostępniano lub usuwano.
Inne pytania dotyczyły płatności za używanie konta dokonywane przez użytkownika w czasie, gdy „Wprost" publikował zapisy nagrań, oraz w nieco wcześniejszym okresie.