R.K: Siemoniak co najmniej (...). Nie mówmy o tym. To są na razie poszlaki. Rozumiesz. On mi je przedstawił, pokazał. I one są, rozumiesz. Także tu jest gra na najwyższym szczeblu (...). Tam Skrzypczak [wiceminister w MON, który musiał odejść, bo SKW miało zastrzeżenia do jego związków z firmami zbrojeniowymi – red.] to mały pikuś (...). Na Siemoniaka ma dowody.
SKW, gdzie wciąż służy Nosek, wydało oświadczenie: „Gen. Janusz Nosek oświadcza, że nigdy nie przekazywał jakichkolwiek informacji o działalności SKW posłowi Ryszardowi Kaliszowi, w szczególności nie sugerował, że dysponuje dowodami w konkretnych sprawach". SKW zapewnia też, że „nigdy nie posiadała ani nie posiada jakichkolwiek informacji mogących wskazywać na powiązanie obecnego ministra obrony narodowej z jakimikolwiek nieprawidłowościami lub podejrzeniami".
Ostre dementi wydał także Siemoniak. – Nigdy nie naruszyłem prawa, wypełniając zadania szefa resortu obrony – zapewnił. I wezwał Kalisza, by „honorowo wycofał się i publicznie przeprosił za swoje insynuacje".
Kalisz zaprzecza, że oskarżał Siemoniaka o korupcję, choć szczegółowo o nagranej biesiadzie rozmawiać nie chce.
Nagranie powstało kilka miesięcy przed wyborami europejskimi, w których Kwaśniewski i Kalisz tworzyli koalicję z Januszem Palikotem. Dlatego też Kwaśniewski udzielał Kaliszowi rad. Choćby tak praktycznych, jak unikanie prowadzenia samemu auta w kampanii wyborczej. „Myślę, k...a, przecież jedziesz i nagle, bracie, wyrzucają ci jakiegoś psa, pijaczka pod koła. I możesz być najtrzeźwiejszy na świecie i tak masz już aferę pod tytułem tłumaczyć się i tak dalej, tak dalej (...). Masz, Rysiu, do wyborów europejskich mniej niż rok. Jest sześć miesięcy. I na sześć miesięcy masz dla kogo żyć. Ty masz piękny samochód. Będziesz siedział [z tyłu], jeżeli [przesuniesz] siedzenie do przodu, będziesz miał dosyć miejsca".
Kwaśniewski narzekał także na stan państwa. „To jest dziesięć lat doświadczeń mojej prezydentury. Trzy najbardziej zdemoralizowane instytucje w Polsce to jest, po pierwsze – prokuratura, po drugie – służby specjalne, po trzecie – telewizja publiczna. Później jest wielka przepaść. Możesz narzekać na sądy, na administrację. Ale oni się jako tako trzymają. Natomiast te trzy instytucje – kupią, sprzedadzą, zdradzą, zniszczą" – stwierdził.