W nocy z 9 na 10 września podczas ataku Rosji na Ukrainę rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Na terenie pięciu województw, głównie lubelskiego, odnaleziono łącznie szczątki 17 bezzałogowców – wabików
Nie doszło do szkód, poza jednym przypadkiem – w Wyrykach Woli pod Włodawą, niedaleko granicy z Białorusią, „niezidentyfikowany obiekt latający” (tak to określiła lubelska prokuratura) uszkodził dach i przebił strop prywatnego domu. Według informacji „Rzeczpospolitej” dom w Wyrykach uszkodził nie rosyjski dron, lecz rakieta powietrze–powietrze AIM-120 AMRAAM wystrzelona z polskiego F-16, która próbowała strącić bezzałogowiec i miała dysfunkcję układu naprowadzania.
Czytaj więcej
O wszystkim, co jest stanem faktycznym i naszą wiedzą informuje pana prezydenta i BBN - mówił na...
To polska rakieta uderzyła w dom w Wyrykach? Tomasz Siemoniak: Nie należy się tym emocjonować
Co spadło na dom w Wyrykach? – Główną historią w tej sprawie jest wtargnięcie prawdopodobnie ponad 20 rosyjskich dronów i przekroczenie kolejnego progu agresji wobec Polski, to jest sprawa najistotniejsza – powiedział w czwartek pytany o tę sprawę w Polsat News Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej i minister–koordynator służb specjalnych. Dodał, że każda sprawa związana z wrześniowym naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej musi zostać zbadana i wyjaśniona.
– Prokuratura, która się tym zajmuje, stwierdziła, że to nie był dron – przyznał minister, deklarując, że „trzeba dojść do prawdy”. – Dla mnie wskazania, że nasi lub sojuszniczy piloci używali broni, co naturalne, i to mogą być skutki tego użycia broni jest bardzo prawdopodobne, natomiast nie należy się tym emocjonować – stwierdził.