UE: Straszak wielu prędkości

Jak głęboka może być integracja państw członkowskich

Aktualizacja: 08.03.2017 11:14 Publikacja: 07.03.2017 18:18

W scenariuszu wielu prędkości Polska powoli przesuwałaby się na peryferia Unii.

W scenariuszu wielu prędkości Polska powoli przesuwałaby się na peryferia Unii.

Foto: AFP

Przywódcy Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii uzgodnili w Wersalu, że UE powinna się rozwijać według różnych prędkości: ci, którzy chcą iść szybciej i dalej, robią to w swoim gronie, inni zostają z tyłu. Już wcześniej takie propozycje słychać było ze strony państw Beneluksu, ponadto Komisja Europejska w swoim dokumencie o przyszłości Europy właśnie opcję różnych prędkości uznaje za najbardziej realną.

Polscy dziennikarze, w tym niżej podpisana, słusznie ostrzegają, że to pomysł niebezpieczny dla naszego kraju, szczególnie pod obecnymi rządami PiS, który raczej chce mniej niż więcej Europy. W scenariuszu wielu prędkości Polska powoli zjeżdżałaby na peryferie UE. Ostrzegać więc trzeba i takie pomysły raczej blokować. Uczciwość nakazuje jednak powiedzieć, że są one w najbliższych latach mało realne.

Możliwość integrowania się w mniejszym gronie, przy pozostawieniu drzwi otwartych dla innych chętnych, istnieje w UE od lat. Naczelnymi przykładami są strefa Schengen oraz wspólna waluta euro. Obie inicjatywy nie obejmują wszystkich państw UE, obie są otwarte dla innych chętnych po spełnieniu z góry zdefiniowanych kryteriów. Ponadto traktat lizboński dopuszcza tzw. wzmocnioną współpracę, czyli możliwość podjęcia inicjatywy przez grupę minimum dziewięciu państw członkowskich w tych dziedzinach, w których wymagana jest jednomyślność, czyli np. w wymiarze sprawiedliwości, obronności, podatkach. Taka wzmocniona współpraca została zatwierdzona w przepisach dotyczących wyboru prawa rozwodowego dla par międzynarodowych czy stworzenia urzędu europejskiego prokuratora, a także jest podstawą do prac nad podatkiem od transakcji finansowych. W żadnym z tych kręgów współpracy Polski nie ma. Widać więc, że sama idea mniejszych kręgów nie jest nowa. Nowością jest natomiast potraktowanie jej jako reguły, a nie wyjątku.

Zarówno bowiem Schengen, jak i euro to inicjatywy albo prawie powszechne (Schengen), albo obowiązkowe (euro), gdzie opcję nieprzyłączania się mają tylko pojedyncze kraje. Z kolei w przypadku wzmocnionej współpracy mówimy o szczegółowych rozwiązaniach, a nie wielkich projektach integracyjnych, i to tylko w dziedzinach, które wymagają jednomyślności. A znakomita większość decyzji w UE, szczególnie w obszarze gospodarki, jest podejmowana większością głosów.

Koncepcja ma więc duży potencjał zmiany charakteru UE. Grozi sytuacją, w której Komisja Europejska nie będzie już musiała przygotowywać projektów do przyjęcia dla większości państw, ale skrojonych dla wybrańców. To prosta droga do podziałów w UE, będąca odpowiedzią na faktyczne spory w gronie 28, a niedługo już 27 państw UE. Ostatnie lata są naznaczone toksycznymi dyskusjami o polityce migracyjnej, o poszanowaniu unijnych zasad i wartości czy o swobodzie przepływu usług i osób na wspólnym rynku. Wizja wielu prędkości jest łatwą odpowiedzią na te wyzwania, przy braku chęci wypracowania politycznych kompromisów. Jest jednak ona bardziej diagnozą sytuacji, a nawet straszakiem na opornych, niż receptą na jej uzdrowienie. A to dlatego, że wbrew pozorom niewiele krajów podziela taka wizję.

Najbardziej naturalnym miejscem ścisłej integracji jest strefa euro. Tymczasem tam widać wyraźnie różnice zdań. Północ, w tym Niemcy, stawia na dyscyplinę budżetową. Po drugiej stronie jest Południe, z Francją i Hiszpanią na czele, które chcą raczej wspólnego długu. Nikt ze wschodnich maruderów nie przeszkadza państwom strefy euro iść dalej: ani Polska, ani Węgry nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia. A jednak postępu nie widać. Podobnie w podatkach, kolejnej dziedzinie wskazanej przez Komisję Europejską jako potencjalne pole ściślejszej integracji.

Jedyna inicjatywa to podatek od transakcji finansowych, za którym opowiedziało się 11 państw, ale który wciąż nie wszedł w życie. Wreszcie migracja, w stosunku do której tak wybrzmiał podział na wschód i zachód Europy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Niemcy stworzyły koalicję chętnych do dzielenia się uchodźcami, taki europejski poligon wspólnego azylu. Ale zainteresowanych tą prawdziwą, a nie tylko werbalną, solidarnością nie widać. Jedynym obszarem, w którym dzisiaj można sobie wyobrazić pozytywny model ściślejszej współpracy, jest europejska obrona. Akurat w tej dziedzinie jednak Polska jest zainteresowana uczestnictwem.

Konkludując: Europa wielu prędkości jest receptą na podział, a nie na uleczenie. W najbliższych latach jednak pacjent raczej z niej nie skorzysta.

 

Przywódcy Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii uzgodnili w Wersalu, że UE powinna się rozwijać według różnych prędkości: ci, którzy chcą iść szybciej i dalej, robią to w swoim gronie, inni zostają z tyłu. Już wcześniej takie propozycje słychać było ze strony państw Beneluksu, ponadto Komisja Europejska w swoim dokumencie o przyszłości Europy właśnie opcję różnych prędkości uznaje za najbardziej realną.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej