Emil Czeczko pochodzi z Bartoszyc, do wojska wstąpił w 2018 r., był szeregowym, służył w 11. Mazurskim Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej im. króla Kazimierza.
11 grudnia został zatrzymany przez policję w Giżycku. Z notki wynika, że przed godz. 16 kierowca forda mondeo wydmuchał blisko 1,5 promila, z kolei test na obecność narkotyków wykazał, że znajdował się pod działaniem marihuany.
Już 13 grudnia Czeczko stawił się w jednostce. Jak wynika z naszych informacji, miał wtedy złożyć raport o zwolnienie ze służby. Mimo to został wysłany nad granicę z Białorusią do patrolowania pasa przygranicznego. 17 grudnia zszedł z posterunku i zaginął. Chociaż białoruskie media podały informację o ucieczce za granicę żołnierza, jego macierzysta dywizja długo tego nie potwierdzała. Stało się to dopiero, gdy szeregowy udzielał wywiadu w białoruskiej telewizji.
Problemy z prawem
Czeczko miał kłopoty z prawem – podał szef MON Mariusz Błaszczak i „nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę”. Dowódca operacyjny gen. Tomasz Piotrowski stwierdził: – Mamy do czynienia z aktem dezercji przez polskiego obywatela. Zapowiedział też, że Wojsko Polskie nie ustanie w wysiłkach wymierzenia mu sprawiedliwości
Z naszych ustaleń wynika, że poza problemami z alkoholem i narkotykami, w tym roku pobił swoją matkę, został za to skazany, miał sądowy zakaz zbliżania się do kobiety. Z analizy jego konta na jednym z portali społecznościowych wynika, że interesował się taekwondo: na zdjęciu stoi na śniegu przy rozbitym samochodzie. Miał kilkudziesięciu znajomych m.in. mieszkańców Białorusi i Rosji, obserwował kanał Maxa Kolonko, w mediach społecznościowych komentował bieżącą sytuację, jego opinie niekiedy były skrajne. – Miał opinię nadpobudliwego – słyszymy od osoby, która poznała jego teczkę personalną.