Dlatego każdy sąd badający sprawę powinien ocenić skutki takiej próby. To sedno najnowszego orzeczenia Sądu Najwyższego. Takie próby to chleb powszechny sporów zwłaszcza gospodarczych. Na dodatek są często traktowane instrumentalnie – tylko do odsunięcia przedawnienia.
Zgodnie z art. 123 § 1 kodeksu cywilnego bieg przedawnienia przerywa każda czynność przed sądem przedsięwzięta bezpośrednio w celu dochodzenia lub ustalenia albo zaspokojenia lub zabezpieczenia roszczenia.
Kwestia ta wynikła w sprawie z powództwa Pawła B., który żądał od spółki z o.o. 150 tys. zł jako rozliczenia umowy, na podstawie której miał wykonać trzy makiety architektoniczne, na co pobrał zaliczkę, ale pełnej zapłaty nie otrzymał. Spółka twierdziła, że pierwsza makieta miała wady, a dwóch kolejnych nie wykonano w terminie. Odstąpiła od umowy i ich nie odebrała, co podwyższało wydatki powoda na ich przechowanie.
Kluczowym zarzutem spółki było przedawnienie roszczenia, bo o ile pierwsze zawezwanie do próby ugodowej powoda przerwało bieg (dwuletni) przedawnienia, o tyle kolejne dwa nie odniosły w ocenie spółki podobnego skutku, gdyż powód nie złożył ich w celu dochodzenia roszczenia, a jedynie, by zyskać na czasie i znów odroczyć przedawnienie.
Krakowskie sądy Okręgowy i Apelacyjny podzieliły to stanowisko, uznając, że po pierwszym zawezwaniu do ugody Paweł B. wiedział, że spółka nie chce mu zapłacić (co pokazała pierwsza próba), więc nie miał racjonalnych podstaw do składania kolejnych zawezwań do ugody. W konsekwencji sądy oddaliły żądanie zapłaty jako przedawnione.