Niestety, zdarza się, że i sądy nie są zainteresowane szybkim zakończeniem sprawy.
Dyskusja nad dziwnymi wnioskami dowodowymi powróciła ostatnio, kiedy warszawski Sąd Okręgowy na wniosek obrony zwrócił do IPN akt oskarżenia w sprawie autorów i wykonawców stanu wojennego. Sąd nakazał Instytutowi przesłuchanie m.in. ówczesnego sekretarza KC KPZR Michaiła Gorbaczowa, premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, a także byłego kanclerza Niemiec Helmuta Schmidta oraz Zbigniewa Brzezińskiego. Od razu dało się słyszeć głosy, że proces dziewięciu osób, w tym Wojciecha Jaruzelskiego, prawdopodobnie nigdy się nie skończy.
– Nie mam wątpliwości, że przesłuchanie Gorbaczowa czy Thatcher, kiedyś najważniejszych ludzi na świecie, i zresztą nadal na świeczniku, jest zupełnie nierealne. Decyzja sądu jest świadectwem braku rozeznania i zdrowego rozsądku, które powinny być granicą przyjmowania tego rodzaju wniosków – mówi prof. Piotr Kruszyński.
– Zalecenie sięgania po dowody z przesłuchań leciwych starców, po 19 latach, wszystkich nas jakoś kompromituje. Poza komunistami, bo ci będą mówić – jak Rakowski – że to słuszna i rozumna decyzja niezawisłego sądu – komentuje jeden z prawników, dodając złośliwie, że w tym tempie wedle obecnych standardów polskiego sądownictwa proces musiałby trwać jakieś 700 lat.
Kiedyś pewien adwokat walczył zawzięcie o to, żeby odroczyć rozprawę, a że było akurat przed wakacjami, ten mały sukces zapewniał mu spokój na co najmniej kilka miesięcy. Gdy rozmaite próby spełzły na niczym, zgłosił dwóch świadków z zastrzeżeniem, że ich adresy poda sądowi za tydzień. Co to za świadkowie?