Zgodnie z angielskim powiedzeniem nie wystarczy, że sprawiedliwości staje się zadość. Konieczne jest też, aby ludzie to widzieli. Innymi słowy, ocena poprawności działania wymiaru sprawiedliwości nie może bazować wyłącznie na opinii ekspertów, lecz musi również brać pod uwagę oceny społeczeństwa.
Dlatego fakt, że szeroko rozumiany wymiar sprawiedliwości (to jest sądy i prokuratura) oceniany jest negatywnie, powinien być sygnałem ostrzegawczym i wezwaniem do podjęcia odpowiednich reform.
Według ostatnich badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Sprawiedliwości negatywną ocenę sądów wyraża 44 proc. respondentów (z tego 17 proc. bardzo negatywną), a 37 proc. pozytywną (z tego 17 proc. bardzo pozytywną).
Jednak już od wielu lat oceny negatywne pracy sądów i prokuratur przeważają nad pozytywnymi. Według badań CBOS jest tak od końca 1997 r. Być może na negatywną ocenę wymiaru sprawiedliwości miało wpływ pojawienie się drugiej fali gwałtownego wzrostu przestępczości w Polsce w latach 1996 – 2000 (pierwsza fala wystąpiła na przełomie lat 1989/1990). Od tamtego okresu negatywną ocenę sądów zaczęło wyrażać ok. 60 proc. społeczeństwa, a pozytywną zaledwie ok. 20 proc. (prokuraturę negatywnie oceniało ok. 50 proc., pozytywnie ok. 25 proc.).
Powszechne w 2005 r. przekonanie o kryzysie państwa i instytucji powołanych do obrony porządku prawnego wynikało nie tylko z wysokiego poziomu przestępczości, ale po części musiało mieć także związek z licznymi aferami (jak afera Rywina czy afera starachowicka), które pokazywały indolencję bądź złą wolę wysokich funkcjonariuszy organów ścigania.