Głosami Platformy Obywatelskiej posłowie przyjęli kontrowersyjną poprawkę Senatu, która przywróciła w nieco tylko zmienionym brzmieniu powszechnie krytykowane rządowe propozycje ograniczeń w dostępie do informacji publicznej. Dzięki niej urzędy i instytucje państwowe czy samorządowe będą mogły nie udzielać wielu informacji istotnych dla obywateli.
Dla przykładu – w UE trwa dyskusja na temat blokowania dostępu do niektórych, niezgodnych z prawem stron internetowych. Rząd polski początkowo opowiedział się za tym rozwiązaniem. Wywołało to sprzeciw wielu organizacji pozarządowych, a przede wszystkim internautów, którzy obawiali się, że będzie to pretekst do cenzury Internetu. Gdy nowelizacja ustawy wejdzie w życie, rząd nie będzie już musiał mówić obywatelom, jakie zamierza przyjąć stanowisko. Wolno mu też będzie np. odmówić informacji na temat prywatyzowanego majątku.
Podmioty wykonujące zadania publiczne będą mogły czasowo nie udzielać informacji, które osłabiłyby „zdolność negocjacyjną Skarbu Państwa w procesie gospodarowania mieniem" albo przy zawieraniu umów międzynarodowych czy w pertraktacjach unijnych.
Kolejne ograniczenie dotyczyć ma informacji, które utrudniałyby ochronę interesów majątkowych państwa w postępowaniu przed sądem czy trybunałem.
– Mówimy o ważnym interesie państwa, który musi być szczególnie chroniony, a nie wierzę, by urzędnicy nadużywali tych uprawnień. Podam przykład – państwo polskie w ważnym procesie gospodarczym zleca przygotowanie kancelarii ekspertyzy prawnej. Ma ona natychmiast przedostać się do mediów i w ten sposób również do przeciwnika w sporze? – argumentuje senator Marek Rocki (PO), który zgłosił poprawkę. – Uważam to za ograniczanie konstytucyjnych praw obywatelskich. W tym podstawowego prawa do informacji o działaniach władzy publicznej – odpowiada prof. Antoni Kamiński, były prezes Transparency International.