Gdyby myśleć schematycznie, można powiedzieć, że maszyna służy do wykonywania prostych, powtarzalnych czynności i umie tylko tyle, na ile ją zaprogramowano. Utarło się mówić, że tam, gdzie jest potrzeba osobistego kontaktu z drugim człowiekiem albo rozwiązania nietypowego problemu, maszyna nie wystarcza, konieczny jest człowiek. Ale można na to spojrzeć inaczej: maszyny umieją coraz więcej, zastępują człowieka w coraz bardziej skomplikowanych zadaniach. Przesuwa się zatem granica między polem działania zastrzeżonym dla człowieka a tym dla maszyny. Przecież dzisiejsze komputery malują obrazy i piszą muzykę. Wygrywają z człowiekiem w szachy, a przecież w tej grze potrzeba kreatywności. Są zatem kreatywne, bo mają mechanizmy uczenia się. Dlaczego nie miałyby być kreatywne w przewidywaniu wyroków sądowych? Jeszcze niedawno wydawało się, że robot nie może prowadzić samochodu. A przecież dziś już testuje się samochody bez kierowcy. Nie da się zatem powiedzieć, gdzie się kończą możliwości maszyny.
Zgoda, maszyny się uczą, ale nie zawsze rozumują tak jak my. Czytałem kiedyś opowiadanie science fiction „Robi" rosyjskiego pisarza Ilji Warszawskiego. Jego bohater dostał na urodziny robota, który pomagał w różnych pracach domowych i był bardzo pojętny. Zaczął nawet układać dowcipy. Niestety, wcale nie były śmieszne...
Poczucie humoru to nie jest atrybut maszyn. Ale potrafię sobie wyobrazić robota, który nauczy się dziesięciu tysięcy anegdot. Ustali pewien algorytm ich powstawania i sytuacje międzyludzkie, które sprawiają, że dana sytuacja powoduje ludzką wesołość. Może zatem tworzyć nowe dowcipy. Tylko że może być jak z ludźmi – to, co śmieszy jednych, nie jest zabawne dla innych. Podobnie prawnik – choć jest człowiekiem, nie zawsze zadowoli klienta błyskotliwością.
Dziesięć lat temu postawił pan pytanie: czy to koniec świata prawników? Tak brzmiał tytuł pańskiej książki. Czy rzeczywiście nastąpił koniec?
Ważnym elementem tego tytułu był znak zapytania. Chciałem zwrócić uwagę przede wszystkim na to, że w prawniczym świecie zaczynała się nowa epoka. Po prostu proste prace, które kiedyś robili młodzi prawnicy z małym doświadczeniem, są teraz wykonywane przez maszyny. Nie wróżyłem końca prawniczej profesji, ale raczej pewną fundamentalną zmianę w misji prawnika. Trzeba sobie postawić pytanie: co takiego może dać klientowi prawnik, czego mu nie da wiedza z internetu albo różni doradcy bez wykształcenia prawniczego? Odpowiedź jest niezmienna: prawnicy przetrwają, jeśli zaoferują swoim klientom unikalną wartość dodaną. I to właśnie, a nie prawne gwarancje istnienia zawodu, będzie najważniejsze. Nie mówię, że to koniec świata prawników, bo popyt na ich usługi wcale się mnie zmniejsza. Pytanie tylko, kto zaspokoi ten popyt? Na pewno nie prawnicy działający w tradycyjny sposób. Raczej tacy, którzy z pomocą nowoczesnej techniki będą rozwiązywali problemy klientów.