Indeks, który według ekspertów nowojorskiego giganta JPMorgan Chase miał najbardziej skorzystać na chińskich reformach, w tym roku (do wtorku) stracił już 10 proc. Goldman Sachs po ogłoszeniu pakietu reform podwyższył rekomendację dla chińskich akcji do „przeważaj", zaś Citigroup prognozował wówczas co najmniej 20-proc. zwyżkę notowań w 2014 r. Jeszcze w marcu 2014 Connie Ling, rzeczniczka Goldman Sachs w Hongkongu , podtrzymała wcześniejsze prognozy swojej instytucji.
Wszystko pokrzyżowało spowolnienie w chińskiej gospodarce. - Pesymizm dominuje bez względu na to co Chiny czynią czy ogłaszają - wskazuje David Gaud, współzarządzający aktywami o wartości około 120 miliardów dolarów w Edmond de Rothschild Asset Management w Hongkongu.
Jak na razie zawodzi też specjalne łącze między giełdami w Hongkongu i Szanghaju, które miało zwiększyć obrót akcjami chińskich spółek. Kiedy po raz pierwszy ujawniono taki plan w 2007 r. inwestorzy powitali pomysł dwumiesięcznym rajdem w górę, ale jego urzeczywistnienie w kwietniu 2014 r. zaowocowało zaledwie jednodniową zwyżką.
David Gaud jest przekonany, że takie połączenie jak istniejące między Szanghajem a Hongkongiem w innej części świata spowodowałoby rajd w górę.
Chińskie reformy znalazły się w cieniu niepomyślnych informacji z gospodarki, spowolnienia na rynku nieruchomości i spadku notowań juana, twierdzi Patrick Ho, główny analityk UBS Wealth Management w Hongkongu, instytucji, której klienci na całym świecie powierzyli ponad 2 biliony dolarów.